Potajemny Pocałunek #2 - "Wzloty i upadki"

B l u e S l i p s a n d S l i p U p s

Remus nie mógł uwierzyć swoim oczom, gdy zobaczył, jak Syriusz wyciąga z tiary niebieski pergamin. Myślał, że ma halucynacje.

Syriusz Black, łamacz hogwarckich serc, jest GEJEM.

Czuł się oszołomiony ogromem swojego odkrycia – i lekko zawiedziony faktem, że jego przyjaciel nie powiedział mu wcześniej. Jednakże, Remus też nikomu nie powiedział. Może Syriuszowi łatwiej było powiedzieć to najpierw obcemu, a później własnym przyjaciołom?

Gdy Remus patrzył, jak Syriusz buja się na krześle w kącie, jego serce znów wypełniło się nadzieją. Może będzie miał szansę... jeśli wyciągnie niebieski pergamin.

Dalej, Remus! Potrafisz to zrobić.

Nim zdążył stracić odwagę, Remus przepchnął się szybko do Jamesa stojącego z tiarą w ręce. Potter uniósł brwi, gdy Remus grzecznie popchnął dziewczynę z czwartego roku, ustawiając się na przedzie kolejki.

- Wybacz, James - przeprosił pospiesznie. - Muszę to zrobić, nim stracę odwagę.

James tylko skinął głową i podał mu tiarę. Remus odetchnął głęboko i zajrzał do tiary w poszukiwaniu niebieskiego pergaminu. Gdy w końcu wyciągnął jeden, usłyszał zaskoczone pomruki uczniów w pobliżu. James przenosił wzrok z Remusa na pergamin, który ten trzymał w ręce.

Remus uśmiechnął się przepraszająco.

- Wiem, że wam nie powiedziałem... ale...

- Nie przejmuj się tym. - Na twarzy Jamesa zagościł uspokajający uśmiech. - Jestem z ciebie cholernie dumny.

- Dzięki, James. To dla mnie wiele znaczy.

Tłum gapiów z szeroko rozdziawionymi ustami rozstąpił się, by pozwolić Remusowi odejść. Szepty za nim były jak rój rozwścieczonych pszczół. Remus był pewien, że do obiadu cała szkoła będzie wiedziała o jego preferencjach. Westchnął i skierował się do miejsca, gdzie przy oknie siedział Syriusz, beztrosko nieświadom zamieszania, jakie spowodował Remus. Tuż przed tym, gdy doszedł do fotela, na którym siedział Syriusz, zatrzymał się, by rozwinąć pergamin drżącymi rękoma.

Fabian Prewett. Czwarty rok.

Remus nie zdawał sobie sprawy z tego, że wstrzymywał oddech, aż nie poczuł, że wypuszcza je z sykiem. Czuł się zupełnie pusty. Nie wylosował imienia Syriusza. I co gorsza – musiał pocałować Prewett'a, lub przez trzy miesiące mieć na twarzy fioletowe pryszcze.

- Hej, Łapo - powiedział nieco przygnębiony i opadł na fotel naprzeciwko przyjaciela.

Syriusz spojrzał w górę, zaskoczony.

- Oh... cześć, Remus. Wylosowałeś już imię?

Remus uniósł pergamin i zobaczył, jak na twarzy Syriusza malują się różne emocje – od zaskoczenia, poprzez szok, aż do niewiary – a następnie, do radości.

- Ty... ty jesteś... nigdy bym nie pomyślał... myślałem, że jesteś... Jesteś gejem?

- A ty?

Syriusz uśmiechnął się głupkowato i uniósł niebieski pergamin.

- Więc ja też - powiedział Remus, opadając głębiej na fotelu. Wtedy w jego głowie zaświtała pewna myśl – myśl, która dręczyła go od dłuższego czasu. - Od kiedy wiesz? W sensie – czy to dlatego nie traktowałeś żadnego ze swoich dotychczasowych związków poważnie?

Syriusz westchnął. Remus pomyślał, że to dziwne, iż tamten stał się tak nagle poważny.

- Wiem to od około...czwartego roku, tak myślę. Patrząc wstecz, nie mogę uwierzyć, że nie zdałem sobie z tego sprawy wcześniej. Było tak wiele wskazówek.

Remus skinął głową. On także nie mógł się z tym pogodzić. Z perspektywy czasu, wszystko wydawało się być tak oczywiste.

- I przez chwilę myślałem, że gdybym randkował tylko z dziewczynami... no nie wiem... - Głos Syriusza wyciszył się do nienaturalnego szeptu. – Wyleczyłbym się.

- To nie jest choroba, Syriuszu.

- Teraz to wiem... Ale wtedy byłem przestraszony. Nie znałem nikogo, kto byłby taki jak ja.

- Znałeś mnie - wytknął mu Remus.

- Tak, ale przecież nie wiedziałem, że jesteś... wiesz. A ty, od kiedy to wiedziałeś?

- Wiedziałem od mniej więcej trzeciego roku. Łatwiej niż tobie było mi się przyznać przed samym sobą. To tylko kolejna cecha, czyniąca ze mnie wyrzutka.

Remus poczuł rękę na policzku i spojrzał w bladoniebieskie oczy Syriusza.

- Nie jesteś wyrzutkiem, Rem. Jesteś Huncwotem. I to stawia cię ponad wszystkimi. Przestań wątpić w siebie. - Syriusz zniżył głos, rozglądając się na boki, czy nie są czasem podsłuchiwani. - Twoja likantropia nie powinna wpływać na twoje życie. Ani twój homoseksualizm.

Taki był Syriusz. Wieczny optymista.

- Dzięki, Syriuszu - powiedział Remus i ofiarował chłopcu wdzięczny uśmiech.

- Nie ma sprawy. - Syriusz wyprostował się na krześle. - Więc, czyje imię wylosowałeś?

- Powiedz pierwszy.

- Punkt dla ciebie. Powiemy sobie po pocałunku, dobra?

- Um... Syriusz? Co zrobić, jeśli osoba, którą wylosowałem nie jest gejem?

- To jest coś, o czym drogi Rogacz zapomniał. Ale pamiętaj, że to tylko pocałunek, Rem.

- Może dla ciebie - powiedział Remus. - Ja nie jestem przyzwyczajony do posiadania co tydzień innego partnera.

- Ej! Nie spotykam się z nikim już od prawie półtora roku.

- Okay, okay. Przepraszam.

- Nieważne. Nie musisz - powiedział Syriusz szybko. Uniósł brew z zadowolenia. - Nie wiem, dlaczego wszyscy myślą, że jestem taki rozwiązły. Fakt, że jestem tak oszałamiająco przystojny... - wywód Syriusza przerwała poduszka, która uderzyła go w twarz.

X-X-X-X-X

W drodze na obiad Syriusz miał w głowie mętlik. Remus lubi mężczyzn... Remus lubi mężczyzn... Remus – Merlinie! On woli mężczyzn! Ale... Czy to oznacza, że myśli o Syriuszu jak o kimś więcej, niż tylko przyjacielu? To, że lubi mężczyzn, wcale nie oznacza, że lubi wszystkich mężczyzn. I przyjaźnimy się od pierwszego roku...

Zanim dotarł na swoje miejsce przy niekończącym się stole Gryffindoru, zdążył już stracić apetyt. Haust zimnych wątpliwości permanentnie zajął cały jego brzuch, pozbywając się wcześniej tam fruwających motyli pełnych nadziei. Ostatecznie zjadł tylko kilka gryzów... czegoś i stał się oficjalnie emocjonalnym wrakiem, przekraczając wejście do Pokoju Wspólnego Gryfonów, tuż za portretem Grubej Damy. Zaczął nawet myśleć, że trzy miesiące z fioletowymi pryszczami na twarzy nie mogą być takie złe.

Myśli Syriusza były tak wypełnione Remusem, że nawet nie zauważył, jak jakaś dziewczyna z szóstego rocznika znalazła się tuż przy nim, gdy tylko przekroczył wejście.

Zanim zorientował się, co się dzieje, ładna blondynka przyszpiliła go swoimi ustami.

X-X-X-X-X

Remus przeszedł ostrożnie przez wejście odsłonięte przez portret tuż za Jamesem i Peterem. Śmiali się właśnie z żartu opowiedzianego przez Jamesa, ale scena, którą zobaczyli, zatrzymała ich w trakcie i wszyscy zamilkli.

Syriusz był przyparty do ściany, a jego język znajdował się głęboko w gardle dziewczyny z szóstego rocznika. Remus miał problem z zaczerpnięciem oddechu. Stał, jakby zamrożony, po prostu patrząc; nie zauważył jak James i Peter zerkają w jego kierunku.

Coś wykiełkowało głęboko w nim – coś dzikiego, niebezpiecznego. Remus nie wiedział, czemu czuł, jakby coś ciężkiego opadło mu na żołądek. Nie wiedział też, czemu nagle znalazł się tuż przy Fabianie Prewett'cie ani czemu przyciągnął go do siebie za kołnierz jego koszuli. Nie do końca świadomie zauważył zaskoczenie na twarzy Fabiana tuż przed tym, gdy ich usta się zetknęły.

Pocałunek był niechlujny, jedynie Remus brał w nim udział. Fabian był tak zszokowany, że na początku w ogóle nie zareagował. Ale po chwili – z jakiegoś powodu – odwzajemnił go i objął swoimi rękoma Remusa, przyciągając go bliżej siebie.

Lunatyk był nieobecny; przejechał językiem po ustach Fabiana, które otworzyły się i wpuściły go do środka. To nie był smak, którego chciał, potrzebował, pragnął. Usta przylegające do jego własnych nie smakowały jak Syriusz, ale Remus nieubłaganie to kontynuował, jakby jakiś pożar właśnie wybuchł w jego wnętrzu.

Gdy wreszcie odlepił się od chłopca, czuł się zmieszany, zaskoczony – i chciało mu się wymiotować więcej niż tylko trochę. Fabian patrzył na niego szeroko otwartymi oczyma, dysząc.

Cała logika, którą utracił jakiś czas temu, powróciła z mocą, która prawie go zmiażdżyła.

- J-ja nie chcia... Przepraszam – wyjąkał Remus z upokorzeniem, czując jak krew napływa do jego policzków. Wszyscy w Pokoju Wspólnym patrzyli prosto na nich. Cisza była stresująca.

Jestem martwy. Proszę, pozwólcie mi teraz umrzeć.

- Nic się nie stało. Czułem, że coś takiego będzie miało miejsce, gdy wrzucałem swoje imię do tiary. - Fabian uśmiechnął się. - To był tylko pocałunek.

Remus zarumienił się i odwrócił wzrok.

- Nie denerwuj się, Remus. Nie zamierzam teraz ześwirować i unikać cię do końca mojego życia. Jeśli lubisz chłopców – ja nie mam nic przeciwko. Poza tym, i tak wolałbym pocałować ciebie niż, dajmy na to, Betsy Carmonger. Przynajmniej ty nie śmierdzisz jak stare skarpety – Fabian skrzywił się z obrzydzeniem.

Lunatyk poczuł ogromną dozę wdzięczności do niego i zmusił się do uśmiechu mimo swojego zażenowania.

- Dzięki, Prewett.

- Oh, myślę, że po takim pocałunku chyba możemy zwracać się do siebie po imieniu, nie uważasz, Remus?

- Jasne, Fabian. Dzięki.

Umysł chłopaka wirował uderzony oszołomieniem. Następnie wrócił do miejsca, w którym wciąż stali James i Peter, wgapiając się w niego z niedowierzaniem na twarzach. Uśmiechnął się niezręcznie, unikając ich wzroku.

- Remus...

Dźwięk drżącego głosu Syriusza zmusił go do odwrócenia się do przyjaciela twarzą w twarz. Łapa stał mniej niż metr od niego, zwyczajnie się gapiąc.

Remus poczuł jak coś znów przewraca się w jego żołądku.

- Syriusz, ja...

Syriusz pokręcił głową, uciszając go. Uśmiechnął się – lub raczej, próbował się uśmiechnąć, ostatecznie wykrzywiając usta w jakimś nieokreślonym grymasie – a jego oczy były tak przepełnione bólem, że serce Remusa na chwilę stanęło.

- J-ja nigdy nie sądziłem, że masz to w sobie, Rem. - Sztuczny zachwyt w głosie Syriusza sprawił, że Remus drgnął. - To było... bardzo... ee... agresywne.

Pora uciekać!, krzyknął jakiś głos w głowie Remusa.

- Racja... em... muszę skończyć zadanie z Zaklęć. Do później – i tymi słowami Remus opuścił swoich przyjaciół, stojących w tych samych miejscach i patrzących na niego do momentu, w którym nie zniknął na schodach do dormitoriów.

Przez cały czas, Remus w ciszy przysięgał sobie zapłacić Jamesowi za wymyślanie tak głupiej, chorej gry. Miał szczęście, że Fabian zareagował tak, jak zareagował. Remus nie potrafił sobie nawet wyobrazić, co gdyby było inaczej. Prawdopodobnie umarłbym z zażenowania, które sam sobie zafundowałem. James, skończysz gorzej niż trup, kiedy się z tobą policzę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dorastanie - Rozdział drugi

Dorastanie - Rozdział dziesiąty