Słów: 1641 Loke kompletnie nie wiedział, czego ma się spodziewać, lecz tamtego dnia zwyczajnie bał się niewiadomego. Jak zwykle, przed szkołą poszedł po Scotta, który, jak się okazało, mieszkał po drodze do szkoły i zawsze szedł pieszo, tak więc Loke zabierał się wraz z nim i często trzymali się przy tym za ręce. Żadnemu z nich to nie przeszkadzało, a niektórzy z dorosłych ich mijających mówili nawet, że wyglądają słodko, jak bracia. W pewnej chwili chyba nawet zaczęli rzeczywiście czuć się jak bracia. Nieporadność życiowa Loke’a w pewnym sensie zmuszała Scotta, by zajął się młodszym chłopcem, i czuł potrzebę ochrony go przed całym złem tego świata. Loczek być może sam nie zdawał sobie z tego sprawy, ale wdzięczny był Scottowi nie tylko za przyjaźń i poświęcanie mu ogromu czasu, ale także tę emocję, która siedziała głęboko w nim, tę pewność, że zawsze może na niego liczyć. Jak co dzień, rozdzielili się na szkolnym korytarzu, Loke szedł do sali w drugiej połowie budynku, na trzecim p