Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2021

Dorastanie - Rozdział trzynasty (ostatni)

 Słów: 699 – Jak tam, Loke? – spytał Krist z delikatnym uśmiechem, pomagając synowi wyjść z recepcji. Ostatnio wywrócił się gdzieś, chyba podczas spędzania wolnych dwóch godzin i jazdy na rowerze, i złamał nogę, przez co teraz musiał nosić gips. – Nie musisz o to pytać za każdym razem, gdy do mnie przychodzisz – warknął Loke. Doskonale wiedział, że jego ojciec tak naprawdę wcale nie chce go widzieć. Przecież... gdyby tak było... nie oddałby go tam, prawda? – Ale dzisiaj nie tylko przychodzę do ciebie – zaczął, machając Salathrielowi, by ten odpalił silnik. – Ale też dzisiaj stąd wychodzisz. Loke zatrzymał się nagle, jakby przed nim pojawiła się ściana. Zdenerwowanym, i pełnym zaskoczenia spojrzeniem zmierzył swojego ojca. A potem rzucił mu się na szyję, mając gdzieś to, że obie jego kule upadły na ziemię i będzie musiał się po nie schylać. Już od rana czuł, że coś się szykuje. Pracownicy inaczej z nim gadali i pierwszy raz zapowiedzieli, że przychodzi w odwiedziny Krist. No i dos

Dorastanie - Rozdział dwunasty

 Słów: 1480 – Szybciej, szybciej! – skandowali Scott i Loke, pewnego słonecznego, pełnego pachnących kwiatów i motyli, lipcowego dnia. Krist wiózł ich właśnie do wesołego miasteczka, w którym pilnować ich miała mama tego pierwszego. Szykowali się na ten wyjazd od tygodnia, gdy tylko dowiedzieli się, gdzie właśnie przebywa pani Hughes i obaj nie mogli się doczekać zwłaszcza kolejki górskiej i wielkiego pola do gry w paintball dla dzieci. Mieli też ochotę popływać na kajakach, ale to już na festynie w pobliżu, zupełnie inna broszka. Krist uśmiechał się pod nosem, jadąc z tą samą prędkością, bowiem prawa trzeba przestrzegać. Miał też nadzieję, że podczas tych dwóch dni, gdy Loczka nie będzie, porozmawia z Salathrielem i być może się pogodzą. Dojechali na miejsce po około godzinie jazdy. Dzieciakom znudziło się krzyczenie, zamiast tego śpiewali jakieś znane piosenki z radia, a jeśli nie znali, paplali o wszystkim, co rzuciło im się w oczy - ptaku prawie uderzającym o szybę, staruszce w j

Dorastanie - Rozdział jedenasty

  Słów: 1469 Loke patrzył z fascynacją na sceny odgrywające się za oknem, gdy jechali do psychiatry z większego miasta, na lepszym poziomie, niźli pani o czerwonych włosach. Nigdy jeszcze nie wykraczał poza obszary ich małego miasteczka. Jedyne miejsce, gdzie był poza nim, to zoo kilka kilometrów dalej. Miał więc co oglądać i co podziwiać. Gdy widział zza szyby tych wszystkich poważnych ludzi, idących z uniesionymi głowami, śmiejącą się młodzież, staruszki karmiące gołębie, cieszył się, że mieszka tam, gdzie mieszka. Bo u nich, dzięki temu, że nie było to duże miejsce, wszyscy się znali, choćby z widzenia. A w takim wielkim mieście, prawie tak wielkim, jak Londyn, cały czas patrzono na nowe twarze. Loke'owi się takie życie nie podobało. Być może dlatego jego tata nigdy nie naciskał na jakiekolwiek wyjazdy poza nie. – Zabierałeś go gdzieś kiedyś poza to wasze mikrusie miasteczko? – zapytał Sal z rozbawionym uśmiechem na twarzy. Krist prychnął, dość głośno, ale nic nie powiedział.

Dorastanie - Rozdział dziesiąty

 Słów: 1641 Loke kompletnie nie wiedział, czego ma się spodziewać, lecz tamtego dnia zwyczajnie bał się niewiadomego. Jak zwykle, przed szkołą poszedł po Scotta, który, jak się okazało, mieszkał po drodze do szkoły i zawsze szedł pieszo, tak więc Loke zabierał się wraz z nim i często trzymali się przy tym za ręce. Żadnemu z nich to nie przeszkadzało, a niektórzy z dorosłych ich mijających mówili nawet, że wyglądają słodko, jak bracia. W pewnej chwili chyba nawet zaczęli rzeczywiście czuć się jak bracia. Nieporadność życiowa Loke’a w pewnym sensie zmuszała Scotta, by zajął się młodszym chłopcem, i czuł potrzebę ochrony go przed całym złem tego świata. Loczek być może sam nie zdawał sobie z tego sprawy, ale wdzięczny był Scottowi nie tylko za przyjaźń i poświęcanie mu ogromu czasu, ale także tę emocję, która siedziała głęboko w nim, tę pewność, że zawsze może na niego liczyć. Jak co dzień, rozdzielili się na szkolnym korytarzu, Loke szedł do sali w drugiej połowie budynku, na trzecim p