Minione Skutki Popularności (snarry)

Cześć, kolejne fanfiction z uniwersum HP. Tym razem dla fanów Harry'ego - snarry, To również tłumaczenie opowiadania z portalu fanfiction.net.
xoxo, holy

    Severus Snape stał w cieniu, czekając na Ekspres do Hogwartu. Bał się, że na czwartym roku zostanie pobity przez Gryfonów i odrzucony przez swoich domowników. Był całkowicie zaskoczony, gdy piękny, tajemniczy, zielonooki młody mężczyzna podszedł do niego i uśmiechnął się.

    - Witaj, Severusie.

    - Skąd mnie znasz?

    - Mam na imię Harry. Przebyłem długą drogę, by cię zobaczyć. Mamy wspólnego przyjaciela.

    - Próbuj dalej, Harry, lub jakkolwiek brzmi twoje imię. Ja nie mam przyjaciół.

    Harry pochylił się, szepcząc:

    - Masz.

    - Uciekłeś ze świętego Munga, prawda? Zabawne. Nie wyglądasz groźnie.

    - Mam coś dla ciebie. - Piękny mężczyzna sięgnął do swojej kieszeni i wyciągnął z niej butelkę.

    - Eliksir?

    - Tak.

    - Jaki?

    - Nazywa się Eliksir Popularności. Przetestujesz go pierwszy. Jeśli masz pewność, że to nie jest trucizna, wypij. To odmieni twoje życie, Severusie Snape. Przy odrobinie szczęścia, zmieni cały świat.

    - Skąd mogę mieć pewność, że nie jesteś dilerem narkotyków? Poproś tego blondyna z siódmego rocznika, tam. On jest obrzydliwie bogaty, ale za to jest też kompletnym osłem.

    - Severusie, ten eliksir nie jest narkotykiem. Naprawdę nie wiem, co to jest. To ma po prostu sprawić, że będziesz popularny.

    - Słuchaj, Harry. Nie ma czegoś takiego, jak Eliksir Popularności. Jeśli to miał być żart, to, ha ha, bardzo śmieszny. Który z tych bezmózgów wysłał cię tutaj?

    Severus spojrzał podejrzliwie na tłum uczniów Hogwartu, zbierający się na peronie. Wszyscy zdawali się nie zauważyć zarówno jego, jak i Harry'ego. Ktoś jest przebieglejszy od Ślizgonów, wywnioskował Severus. Gryfoni byliby zbyt głupi, by nie wskazywać nań palcem i nie śmiać się z niego.

    - Severusie, w jaki sposób mogę cię przekonać, że to nie żart?

    Severus spojrzał na Harry'ego, próbując znaleźć rozwiązanie tej sytuacji.

    - Przykro mi, Harry. Nie sądzę, byś mógł mnie przekonać.

    - Czy każdy z nich wie, że wolisz czarodziejów?

    - Cały Slytherin wie. Może wie cała szkoła. Tak czy inaczej, to słaby materiał na szantaż.

    - A czy oni wiedzą, że masz znamię w kształcie półksiężyca na wewnętrznej stronie lewego uda? Że masz samicę tarantuli o imieniu Edward, z której kłów doiłeś jad do toniku na reumatyzm twojej prababci? Że lubisz tańczyć nago do utworów Mozarta?

    - Jesteś z mojej przyszłości?

    - Tak.

    - Jesteśmy kochankami?

    - Tak.

    - Jesteś ze mną szczęśliwy?

    - Szczęśliwy? Nawet więcej, niż szczęśliwy! Albo jesteś kompletnym głupkiem, albo sprawiasz, że czuję nieprawdopodobne szczęście. Przez większość czasu robisz obie te rzeczy na raz. Mogę skraść ci twój pierwszy pocałunek, Severusie?

    Snape zesztywniał, patrząc na Harry'ego wielkimi, czarnymi oczyma.

    - Możesz.

    - Nie tutaj. Próbujemy popracować nad twoją popularnością. Pamiętasz?

    Harry chwycił Severusa za rękę, prowadząc go w sam środek tłumu i cichym głosem powiedział:

    - Severusie Snape. Jesteś najlepszą częścią mojego życia. Przyjmij ten pocałunek jako moje oddanie do ciebie i ofertę wspólnej przyszłości. Zanim znów cię zobaczę, chciałbym, żebyś umawiał się z każdym szczęśliwcem, który wpadnie ci w oko. Mój następny pocałunek będzie od ciebie, bo nie chcę już nigdy całować nikogo innego, tak długo, jak będę żył. Twój dotyk sprawił, że nie chcę dotykać już nikogo innego. Jesteś najodważniejszą osobą, jaką znam. Ocaliłeś mnie od śmierci i sprawiłeś, że chcę żyć. Kocham ciebie, twoje serce, duszę, umysł, ciało i magię.

    Wokół były tylko spojrzenia i szepty pełne niedowierzania. Kilka dziewcząt w tłumie westchnęło. Zanim Harry przycisnął do niego swoje ciało, Severus zorientował się o potędze czarodzieja. Czuł, jak jego magia krąży wokół niego i przez niego. Nie był w stanie opisać tego uczucia żadnym słowem i jednocześnie miał ich w głowie całkiem sporo. Palce Harry'ego prześlizgnęły się z karku Severusa, zanurzając się w jego długie, tłuste, czarne włosy. Prawa ręka Harry'ego chwyciła jego brodę i uniosła jego głowę. Kiedy ich usta się spotkały, magia trzeszczała i błyszczała wokół nich, sprawiając, że tłum się cofnął.

    Język Harry'ego wsadzał w jego usta miłość, smakując, głaskając i drażniąc jego język, niepotrafiący poruszyć się w odpowiedzi. Ręka, którą Harry dotknął jego twarzy, ześlizgnęła się w dół, obejmując go w pasie. Jego własne ramię objęło go z wdzięcznością za wsparcie. Jego zmysły były przeciążone. Nie był już pewien, czy potrafi stać o własnych siłach. Pocałunek Harry'ego był czymś więcej, niż pocałunkiem. Był smakiem życia samego w sobie i jego własnej przyszłości. Sprawił, że zaczął czuć jakiś porządek na tym świecie i połączenie z całym wszechświatem. On i Harry, zorientował się Severus, byli częścią całości. Severus, który zawsze czuł się samotny i niekochany, wiedział, że nigdy nie poczuje się w ten sposób ponownie.

    Pocałunek zakończył się; ale Harry go nie puścił. Trzymał go w ramionach, patrząc wprost na niego, z magią przepływającą pomiędzy ich spojrzeniami. Wszystko było właśnie tam - miłość, zaufanie, szacunek, i zrozumienie. Wszystkie rzeczy, które dla Severusa były abstrakcją, stały się wyraźne i namacalne, gdy patrzył w szmaragdowe oczy Harry'ego. W chwili, gdy pociąg do Hogwartu przyjechał, Harry wziął Severusa w objęcia i trzymał go w nich długo.

    - Czy to możliwe, być zazdrosnym o siebie z przyszłości? - wyszeptał Severus do ucha Harry'ego.

    - Jestem takim szczęśliwcem, Severusie.

    - Nie, Harry. To ja nim jestem. Wypiję ten eliksir tylko dlatego, bo chcesz, żebym go wypił.

    - Nie przetestujesz go najpierw?

    - Oczywiście, że przetestuję, ty fantastyczny idioto! Nawet jeśli ci ufam, wciąż chcę wiedzieć, jak to uważyć.

    - Obawiam się, że w tym nie mogę ci pomóc.

    - Czy to ja go uważyłem?

    - Tak. W zasadzie to nawet go wynalazłeś, więc jeśli będziesz chciał sprzedać przepis, czy cokolwiek, to się nie krępuj.

    - Kiedy znów cię zobaczę?

    - W niedługim czasie. Nie czekaj na mnie, Severusie. Żyj, baw się i zmień się w szokująco doświadczonego kochanka.

    - Za ciebie?

    - Tak! To jedna z rzeczy z przyszłości, której zdecydowanie nie chcę zmieniać.

    - Możesz mi opowiedzieć o rzeczach, które chciałbyś zmienić w przyszłości?

    - Przepraszam. Nie mogę.

    - Ja kazałem ci nie mówić?

    - Nie. Powiedział mi to ktoś, komu oboje ufamy.

    - Harry, muszę już iść, bo przegapię pociąg.

    - Wiem.

    - Dziękuję ci za mój pierwszy pocałunek.

    - Do zobaczenia, Severusie.

    - Obiecujesz?

    - Na swoje własne życie.

    Harry obserwował jak pociąg do Hogwartu opuszcza stację, machając i wysyłając buziaki do mniejszej, młodszej wersji jego tłustego, wrednego Mistrza Eliksirów.

    - Szerokiej drogi, Severusie - wyszeptał Harry, kiedy pociąg zniknął mu z oczu. Przeniósł się do Hogsmeade, wyciągnął z kieszeni Zmieniacz Czasu, aktywował go i wylądował w gabinecie Dumbledore'a.

    - Czy Severus wciąż jest martwy?

    - Żywy i zdrów, Harry. Wszystko jest w porządku. W zasadzie dużo lepszym porządku, niż myśleliśmy.

    - Jak lepszym?

    - Severus nigdy nie dołączył do Śmierciożerców. Przez to Riddle robił sam wszystkie te rzeczy, które Severus robił za niego. Przez przypadek zniszczył sam siebie niedługo po opętaniu profesora Quirrella chwilę przed tym, nim zacząłeś uczęszczać do Hogwartu.

    - Jak?

    - Wypadek z eliksirem!

    - Żartujesz.

    - Nie, mój chłopcze. Na całe szczęście, nie żartuję. Ważenie eliksirów nigdy nie było mocną stroną Toma.

    - Czy Severus tu jest?

    - Niestety, nie jest naszym Hogwarckim Mistrzem Eliksirów, Harry. Oferowałem mu tę posadę, ale nie potrafiłem go namówić, żeby ją przyjął. Teraz Severus Snape jest Ministrem Magii.

    - Co?

    - Popularność i polityka mają tendencję do kroczenia ramię w ramię, mój chłopcze.

    - Więc pewnie wcale mnie nie pamięta?

    - Nikt nie zapomina swojego pierwszego pocałunku.

    - Jak ty-- oh, nieważne.

    - Harry, żeby coś zyskać, trzeba coś stracić. Kiedy czasoprzestrzeń została załamana, twoje życie również uległo zmianie. Z racji, że Riddle tak wcześnie zginął, twoje szkolne lata były... tak naprawdę całkiem zwyczajne.

    - Cedrik? Syriusz? Ginny? Ron? Wszyscy, którzy umarli podczas wojny?

    - Wszyscy żyją i, Harry, nie jesteś już blisko z żadnym z nich. Nieliczni pamiętają ciebie jako Chłopca-Który-Przeżył. Sława nie została twoim sprzymierzeńcem z już nieżywym Riddlem. Zostałeś przydzielony do Slytherinu i...

    - Albusie, moja sława za życie wszystkich ważnych dla mnie ludzi, włączając w to Severusa? To jest moje wielkie poświęcenie?

    - Głównie to tak, Harry. Są jeszcze subtelne różnice...

    - Powiesz mi innym razem. Teraz muszę iść.

***

    Severus Snape, nieskazitelnie zadbany i dobrze ubrany siedział za biurkiem, rzucając gniewne spojrzenie na kolejny ukryty wniosek o ustanowienie wilkołaków jako mieszkańców drugiej klasy. Severus nie potrafił odgadnąć, jak te wnioski w ogóle trafiały na jego biurko. Nieumyślnie wkroczył w politykę praw wilkołaków razem z Lupinem i jego kochankiem, Blackiem.

    - Przepraszam. Ministrze Snape?

    - Tak, Panie Weasley?

    - Przepraszam, że przeszkadzam, sir. Za drzwiami stoi człowiek pilnowany przez ochronę, który zarzeka się, że chciałby go Pan widzieć. Nie był umówiony na spotkanie i powiedział tylko, że nazywa się - Percy rzucił szybko okiem na swoją tablicę - Harry.

    - Harry?

    - Tak, Panie Ministrze. Mam powiedzieć ochronie, żeby go wyrzucili?

    - Zdecydowanie nie. Przyślij go do mnie, natychmiast.

    - Dobrze, Panie Ministrze.

    Często myślał o Harrym, latami, ale nadzieja opuściła go już jakiś czas temu. Severus wstał z miejsca, gdy mężczyzna wszedł do jego gabinetu. Rozpoznał te zielone oczy, ale pamiętał Harry'ego trochę starszego, gdy ostatni raz się widzieli.

    - Dziękuję, że pozwoliłeś mi nie czekać na siebie.

    - Nie masz za co. Wyglądasz pięknie, Severusie.

    - Proszę, miej chociaż szesnaście lat.

    - Mam osiemnaście. Szczęśliwie dla pana, Panie Polityku.

    - Gdybyś nie pocałował mnie przed wszystkimi, zapewne myślałbym dziś, że byłeś tylko wymysłem mojej wyobraźni.

    - Chciałbym powiedzieć, że to była część planu. Ale, tak szczerze, trochę improwizowałem.

    - Czy twój plan się powiódł?

    - Cholernie się powiódł. Ty żyjesz.

    - Oh, dziękuję ci więc za to.

    - Umawiasz się teraz z kimś?

    - Singiel. Aż do teraz miałem problem ze znalezieniem odpowiedniego mężczyzny. Miałbyś coś przeciwko pójściu ze mną na kolację, Harry?

    - Nie miałbym nic przeciwko spędzeniu z tobą reszty życia, Severusie. Kolacja jest dobrym początkiem.

    - Masz może nazwisko?

    - Potter.

    - Jesteś Harry Potter? James i Lily...?

    - Byli moimi rodzicami, zgadza się.

    - Tak mi przykro, Harry. Byłem z Syriuszem, kiedy złapaliśmy twojego ojca chrzestnego.

    - Pettigrew był moim ojcem chrzestnym?

    - Nie powinienem zakładać, że będziesz to wiedzieć. Myślę, że James i Lily wybrali Petera, bo tylko on z całej naszej czwórki chciał mieć żonę i dzieci. Nikt z nas nie podejrzewał, że kiedykolwiek zdradzi twoją rodzinę.

    - Cieszę się, że byłeś tamtego dnia z Syriuszem i że troszczyłeś się o moich rodziców.

    - Nie tylko ja, Harry...

    - Wiem.

    - Mam do usłyszenia całą historię, o której nic nie wiem.

    - Tak, masz. A w zasadzie, my mamy.

    - Mógłbyś mi o tym opowiedzieć?

    - Nie widzę przeciwwskazań. Prawdopodobnie nie uwierzysz w ani jedno słowo.

    - Jeśli dobrze pamiętam, to jesteś całkiem przekonujący.

    - Moje słowa są do pańskiej dyspozycji, Panie Ministrze.

    Ich usta połączyły się, a ich magia się wymieszała. Po godzinach lub też całych dekadach, przeciwni czasowi, i nawet mimo tego, że zostali rozdzieleni przez śmierć we własnej osobie... ten pocałunek był wart czekania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potajemny Pocałunek #2 - "Wzloty i upadki"

Dorastanie - Rozdział drugi

Dorastanie - Rozdział dziesiąty