Potajemny Pocałunek #4 - "Nie przejmuj się"

I D o n ' t M i n d


Syriusz przyłożył ucho do drzwi, starając się usłyszeć jak najwięcej z rozmowy mającej miejsce w dormitorium. Zaczarował grube drewno tłumiące odgłosy z wewnątrz, prawie niesłyszalne, bo zagłuszały je krzyki i śmiechy z dołu.

- ...czeka przed drzwiami... - powiedział głos, który Syriusz rozpoznał jako Potterowy.

- ...dyskomfortu przy dotykaniu mnie... - powiedział Remus.

Syriusz słyszał tylko urywki zdań i długie chwile ciszy.

Zanim zdążył zareagować, drzwi, o które się opierał, otworzyły się, a on sam wpadł niezdarnie do środka. Gdzieś przy tym zdarzeniu stracił równowagę i jego osoba przywitała się z podłogą.

Podniósł się na łokciach, pocierając miejsce, w którym jego głowa zetknęła się z parkietem. Pierwszym, co zobaczył, była para brązowych butów, za którymi, podążając w górę, jego oczy spotkały się z twarzą właściciela.

- Syriuszu – upomniał go James ze srogim wyrazem twarzy. - Czy ty podsłuchiwałeś? Bo ten tu obecny Lunatyk właśnie zgodził się z tobą porozmawiać. Gdybym był tobą to nie chciałbym go teraz denerwować. - Twarz Pottera powoli przełamała się do uśmiechu, po czym chłopak mrugnął i wyciągnął doń rękę.

James pomógł mu wstać i szybko ewakuował się z pokoju, szepcząc ciche, acz wyraźne "powodzenia" po drodze.

- Syriusz? - głos Remusa drżał. Syriusz śledził go aż do jego własnego łóżka, najbliższego drzwiom. Kotara zasłaniała mu widok od dołu do góry.

Black ostrożnie ją okrążył, by znaleźć się z przyjacielem twarzą w twarz. Jego serce niemal rozpadło się ponownie, widząc jak nędznie wyglądał chłopiec.

Oczy Remusa były czerwone, spuchnięte i otoczone ciemnoniebieską obwódką. Ślady po długim płaczu były zbyt oczywiste w popołudniowym słońcu wpadającym z okna.

- Lunatyku – powiedział Syriusz, jego głos nagle stał się zachrypnięty i niepewny. Remus unikał jego spojrzenia, a delikatny rumieniec wstąpił na jego twarz.

- Syriusz, ty... um... chciałeś ze mną porozmawiać?

- Huh? - Syriusz mentalnie sobą potrząsnął; ujął go osobliwy sposób w jaki światło przenikało przez włosy Remusa, sprawiając, że wyglądał, jakby miał wokół głowy złotą aureolę.

- James mówił, że chciałeś ze mną porozmawiać – powtórzył Remus, zadzierając dociekliwie głowę.

Syriusz czuł, jak jego twarz płonie – nie był pewien czy z podniecenia czy zażenowania. Kiwając głową, usiadł na krańcu łóżka. Serce podeszło mu do gardła. Wciąż bał się spojrzeć na Remusa, skupiając spojrzenie na leżącej luźno części koca.

- Chciałem zapytać, czy wszystko w porządku. Zachowywałeś się dziwnie przez cały rok, a teraz... - jego głos cichł z każdym wymawianym słowem, zastanawiał się, czy przypadkiem nie jest to dla Remusa delikatny temat. Syriusz nigdy nie był szczególnie taktowny. - Po prostu martwię się o ciebie, Remi. Chciałbym wiedzieć, co się dzieje.

- Syri, nic się nie dzieje. Wszystko w porządku. Dzisiaj po prostu... w jakiś sposób... straciłem kontrolę. Nie wiem czemu to zrobiłem. - Remus pociągnął nosem, dodając szeptem: - Przepraszam.

- Nie masz za co przepraszać. Nie mam prawa dyktować ci, jak powinieneś kierować swoim życiem, ja-- kocham życie.

- Ale masz. Chcę, żebyś miał. - Remus powiedział to niemal od niechcenia i kilka sekund zajęło Syriuszowi uświadomienie sobie, co właśnie usłyszał.

- Ty... co? Co to znaczy?

- Znaczy to, że jesteś mój-- moim przyjacielem. Moim najlepszym przyjacielem. To dużo ważniejsze, niż cokolwiek innego.

- Oh, racja – powiedział Syriusz tonem wyzutym z emocji. Remus kontynuował rozmowę, ale w umyśle Syriusza było tylko słowo, które tamten wypowiedział. Przyjaciel. To wszystko czym jestem... przyjacielem. Kogo obchodzi to, że jestem jego najlepszym przyjacielem? Nigdy nie będę nikim więcej.

Remus nagle zamilknął, pogrążając się w zadumie. Syriusz obrócił się wreszcie w stronę przyjaciela i zobaczył, że ten opiera się o ścianę, a łzy po cichu ciekną po jego twarzy.

Wtedy Black – nie kontrolując swojego ciała – natychmiast przeciął całą długość łóżka na swoich kolanach i przyciągnął Remusa prosto w swoje ramiona. Prąd ekstazy powędrował wzdłuż niego w momencie, w którym ich ciała się zetknęły. Syriusz zignorował to - albo próbował to zignorować.

Zamiast go odrzucić, tak jak myślał, że się stanie, Remus schował swoją twarz w koszulce Syriusza i objął go wokół pasa, łącząc dłonie za jego plecami. Płacz szybko ustąpił, ale Remus wciąż go trzymał. Syriusz ani myślał mu przerywać.

Oboje przytulali się już w przeszłości, ale teraz było inaczej. Było coś bardziej, można by rzec, prawie że romantycznego w tym przytuleniu.

Syriusz stracił poczucie czasu, trzymając Remusa w swoich ramionach. Zdecydowanie za szybko chłopiec odsunął się, z rumieńcem na twarzy i nieśmiałym uśmiechem.

- Przepraszam - wymamrotał.

- Nie przepraszaj.

Remus patrzył na niego dziwnie, niemal oczekująco.

Syriusz przełknął ślinę. W pokoju było zbyt ciepło, ale on i tak się trząsł.

- Uh... Remusie. Muszę ci coś powiedzieć. Ja... - nagle odwaga Syriusza zawiodła go i w trakcie zmienił kierunek właśnie zaczętego tematu. - Wylosowałem twoje imię z tiary. - Robił wszystko, co w jego mocy, żeby się nie zarumienić, lecz jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa. - Ale nie musimy wcale... no wiesz. Jestem pewien, że James znajdzie jakieś antidotum na to zaklęcie, którego użyliśmy. A nawet jeśli nie, to tylko trzy miesiące. - Syriusz wypowiedział to wszystko w ciągu czterech sekund, z niepokojem obserwując swojego przyjaciela.

Remus wyglądał na zaskoczonego - ale nie zniesmaczonego - i gdy się odezwał, jego głos brzmiał obco i ochryple.

- Ty... wylosowałeś moje imię?

Syriusz twierdząco pokiwał głową, szukając jakiegoś dużego interesu w swoich paznokciach. Podskoczył, gdy poczuł dłoń na swym ramieniu.

- Syri? - twarz Remusa wyrażała zmartwienie pomieszane z lękiem. Jego głos przeszedł do szeptu. - Nie przejmuj się. Możesz... mnie pocałować... jeśli chcesz. Zrozumiem jeśli nie, ale nie chciałbym, żebyś przez trzy miesiące miał na twarzy fioletowe pryszcze.

- Zrobiłbyś to? Dla mnie?

- Jeśli właśnie tego chcesz.

Syriusz zorientował się, że chłopiec jest coraz bliżej niego, dopiero, gdy poczuł nagle oddech Remusa na swojej twarzy. Zawahał się, patrząc głęboko w bursztynowe oczy i próbując rozszyfrować emocje wirujące pod ich taflą.

- Remus? Jesteś tego pewien?

- Tak - Remus odetchnął, zmniejszając bolesną przerwę pomiędzy nimi.

Syriusz zamknął oczy, gdy tylko się dotknęli. Poruszali ustami w powolnym rytmie. Wszystkie myśli zniknęły; emocje wiodły prym. Serce Syriusza krzyczało z zachwytu, gdy do jego nozdrzy dostał się piżmowy zapach Remusa. Usta wilkołaka były słodkie i delikatne pomiędzy jego własnymi, Syriusz owinął swoje ręce wokół talii chłopca, desperacko łaknąc więcej kontaktu. Palce Remusa szybko odnalazły drogę do włosów Syriusza, głaskając go zmysłowo. Chłopiec przybliżył się, klękając, dzięki czemu to on miał teraz kontrolę.

Język Remusa robił niesamowite rzeczy z dolną wargą Syriusza - z trudem zorientował się, gdzie Remus nauczył się tak całować. Zęby lekko przygryzły delikatną skórę, sprawiając, że zajęczał z przyjemności. Twarde dłonie przesunęły się w dół jego szyi, cicho wślizgując się pod materiał jego koszulki. Remus, spragniony, polizał przerwę pomiędzy wargami Syriusza, a ten z radością je otworzył. Remus natychmiast znalazł się wewnątrz, kokieteryjnie przesuwając swój język po języku Syriusza.

Nie mógł w to uwierzyć, ale wszystkie działania Remusa sprawiały, że Syriusz skomlał z rozkoszy. Szybko stwardniał i bezmyślnie przycisnął swoje biodra do tych należących do jego przyjaciela wyłącznie po to, by zorientować się, że coś twardego równie natarczywie napierało na niego.

Zanim zdążył zaprotestować, Syriusz został pchnięty i upadł na plecy, kontakt ich ust nie został przerwany. Ręce Remusa przeniosły się z jego ramion gdzieś w okolice pępka, unosząc jego koszulkę. Syriusz zajęczał i przyciągnął Remusa bliżej siebie. Pulsujący ból jego krocza był nie do zniesienia. Lupin zaspokoił go, powoli przyciskając swoje własne w rytmie przeciwnym do jego własnego.

- Mmm... Remus...

Syriusz przerwał pocałunek, pozwalając swojej głowie z ulgą opaść do tyłu. Jego palce były wczepione w plecy chłopca. Jego oddech wydostawał się z ust w postaci gwałtownych sapnięć przy każdym zderzeniu się ich bioder.

- Ah! Rem, ja zaraz--

Remus wypuścił z ust dźwięk brzmiący w połowie jak chichot, a w połowie jak warknięcie. Przesunął swoje usta na szyję Syriusza, liżąc ją i ssając. Jego ręka odnalazła sutek Syriusza i delikatnie podrapała go czubkiem paznokcia. Syriusz stracił całą kontrolę właśnie wtedy, napierając gwałtownie, wydobywając z ust drugiego chłopca głośny jęk. Remus ścisnął jego sutek mocno, jeszcze bardziej zwiększając tarcie.

Syriusz już nie kontaktował.

- Mmm... mocniej... Remus, proszę... pot... rzebuję... mocniej...

Ból i przyjemność całej tej sytuacji to było dla niego za dużo - i jednocześnie pragnął więcej. Syriusz czuł się jak podczas wzięcia jednej z tych mugolskich tabletek, które jego kuzyn kiedyś mu dał. Ale ta faza nie była wywołana jakąś syntetyczną chemią. Tą fazę spowodował Remus - i Syriusz był już uzależniony.

Remus nagle przycisnął swoje usta do tych Syriusza w pocałunku pełnym pasji. Ciśnienie pomiędzy jego nogami było już w punkcie krytycznym, i wygiął swoje plecy w łuk, by przyciskać się jeszcze mocniej do Remusa. Chłopiec zassał się na języku Blacka, sprawiając, że każdy jego nerw był już na skraju wytrzymałości.

Rytm ich bioder przyspieszył. Usta Remusa odsunęły się z głośnym krzykiem podczas konwulsji. Syriusz był niewiele za nim. Doszedł kilka pchnięć później, drżąc z przyjemności, zanim opadł na łóżko, wyczerpany. Remus zsunął się z niego i położył obok, dysząc głośno.

To był ten moment, w którym zorientował się, co właśnie robili.

Oh, kurwa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potajemny Pocałunek #2 - "Wzloty i upadki"

Dorastanie - Rozdział drugi

Dorastanie - Rozdział dziesiąty