Potajemny Pocałunek #6 - "Sztuka Wybaczania"

M a k i n g U p a n d M a k i n g O u t


- Nigdzie nie mogę tego znaleźć! - James trzasnął ciężkim, obitym w skórę woluminem i zaczął mu się przyglądać.

Biblioteka była w tym czasie opustoszała - no, opustoszała z wyjątkiem pary, którą on i Lily wciąż widzieli, schowaną daleko za regałami i robiącą rzeczy, o których lepiej nie wspominać. Siedzieli przy stole niedaleko okna, zakopani pod stertą książek wokół nich.

Lily westchnęła i obdarzyła go zniecierpliwionym spojrzeniem.

- Cóż, to twoja wina, że rzuciłeś tak silne zaklęcie na zwykłe kawałki pergaminu.

- Nie planowałem nie dostać tego buziaka - powiedział tonem wyzutym z emocji. Pożałował tego komentarza z chwilą, z którą wydostał się z jego ust.

Lily okrążyła go.

- Czyli mówisz, że gdybyś wylosował jakąkolwiek inną dziewczynę, to byś ją pocałował, a potem znów próbował mnie poderwać?

- Uh... - zarumienił się i mruknął: - Liczyłem na to, że wylosuję ciebie.

- I wtedy co? Myślałeś, że po prostu pozwolę ci wepchnąć język do mojego gardła tylko dlatego, że wylosowałeś moje imię?

- Przepraszam, okay? - odpowiedział od razu.

- Okay - rzekła, a jej głos na powrót był delikatny. - Nie powinnam krzyczeć. To nie twoja wina. No dobra... to jest twoja wina. Ale ci wybaczam - obdarzyła go niepewnym uśmiechem i wróciła do czytania książki leżącej przed nią.

James wziął głęboki oddech i chwycił za kolejny wolumin. Pracowali w ciszy, przez którą mieli wrażenie, że wertowali te książki godzinami, aż Lily wypuściła z ust okrzyk radości.

- Znalazłam! - uśmiechnęła się promiennie i przybliżyła do niego, podsuwając mu swoje znalezisko tuż pod nos, tak by oboje mogli na nie patrzeć. - To nie do końca anty-zaklęcie, ale jest w stanie usunąć skutki w taki sam sposób.

Wypuścił z ust oddech, który trzymał przez ten czas.

- Zadziwiasz mnie, Lily - powiedział zupełnie szczerze.

Był zaskoczony widokiem rumieńców na jej policzkach i poszerzającego się uśmiechu na dźwięk komplementu.

Po niedługim czasie opuścili bibliotekę wspólnie, rozmawiając. James nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Udało mu się spędzić całe popołudnie z Lily, bez robienia z siebie błazna ani bycia przeklętym do następnego tygodnia.

Przeszli przez dziurę za portretem i zastali prawie pusty Pokój Wspólny. Wszyscy wyglądali, jakby próbowali zniknąć przed obiektami swoich uczuć. James głęboko liczył na to, że jego przyjaciele jednak dali radę rozgryźć siebie nawzajem. Miał nawet antidotum, jeśli Syriuszowi nie udałoby się pocałować Remusa.

- James.

Odwrócił się na dźwięk prawie nerwowego głosu dziewczyny.

- Dzięki za pomoc. - Spojrzała w górę prosto w jego oczy, a szczery uśmiech rozjaśnił jej twarz. - Nie jesteś taki zły. Więc, jeśli chcesz, możemy - wyciągnęła do niego dłoń, którą on bez zastanowienia chwycił - zostać przyjaciółmi.

Nagle podniosła się na palcach i zostawiła na jego ustach mały pocałunek. James obserwował z osłupieniem, jak ucieka od niego i wbiega na schody do żeńskich dormitoriów. Uśmiech wykwitł powoli na jego twarzy.

Ostatecznie dostał swój pocałunek.

x-x-x-x-x

- Bo cię kocham, Syriusz.

Black głośno przełknął ślinę i kiedy przemówił, jego głos drżał.

- C-co? Co powiedziałeś?

W bursztynowym spojrzeniu Remusa pojawił się błysk jakiejś emocji, ale zniknął, zanim Syriusz zdążył zorientować się, czym był, pozostawiając Remusa wyglądającego starzej, niż jakikolwiek szesnastolatek kiedykolwiek mógł wyglądać.

- Kocham cię.

Serce Syriusza wypełniło się radością zanim zorientował się, że próbuje wyskoczyć mu przez gardło. Nagle z niewiadomych przyczyn poczuł, jakby za chwilę miał się rozpłakać. Wszystko, czego chciał, to przyciągnięcie chłopca w swoje ramiona, ale jego ciało było niczym zamrożone w jednym miejscu, ignorujące polecenia wysyłane przez jego mózg. Wreszcie, zanim ta okropna cisza zdążyła ich zmiażdżyć, Syriusz wychrypiał odpowiedź.

- Remus, j-ja nigdy...byłem taki... oh, pierdolić to! Też cię kocham.

Głowa chłopca uniosła się, a jego oczy wyrażały niedowierzanie.

- Ty kochasz... mnie?

- Tak - powiedział Syriusz, utrzymując swój głos łagodnym i cierpliwym. - Nie wiem od jak dawna to czułem, ale zorientowałem się jakoś w połowie czwartego roku.

Remus zwężył swe oczy, wyraźnie sztywniejąc.

- Jesteś tego pewien? Na pewno to nie jest zwykłe... pożądanie?

- Pożądanie? - zapytał Syriusz bezmyślnie. - Co przez to rozumiesz?

Remus spojrzał na niego błagalnie, ekspresja jego twarzy wyrażała taką rozpacz, że płuca Syriusza utrudniały mu oddychanie.

- Potrafię to wyczuć, Syriusz. Potrafię wyczuć zapach pożądania.

- Co?

- To przez sezon godowy. Wilk w tym okresie jest silnie wyczulony na pewne... em... bodźce... i, idąc tym tokiem, ja również jestem. Wyczułem od ciebie pożądanie z pierwszym krokiem, który tu postawiłeś.

- Co jeszcze czujesz? - zapytał spokojnie.

Remus wyglądał na zaskoczonego tym pytaniem, jakby to była ostatnia rzecz, której oczekiwał.

- Cóż, wyczułem też strach... ale pożądanie praktycznie zablokowało wszystkie inne emocje.

- Nie będę zaprzeczać, że czułem to, o czym mówisz, ale to, co tak wyraźnie wyczuwasz i blokuje wszystko inne to miłość.

- M-miłość?

Syriusz wyciągnął trzęsącą się dłoń do policzka Remusa i wyczuł to, jak zesztywniał - i wtedy, stopniowo, zaczął się relaksować - z powodu tego dotyku.

- Kocham cię, Remus.

- Cz-czy jesteś tego pewien? To nie dlatego, że jestem pod ręką? No wiesz... jestem gejem, przyjaźnimy się i jestem tuż obok ciebie. Jesteś pewien, że to nie dlatego? Bo nie powiedziałem nie?

- Remi - ostrożnie rzekł Syriusz, pochylając się w stronę chłopca tak, że dzieliły ich centymetry. - Kochałem cię jeszcze zanim się dowiedziałem, że jesteś gejem. Kochałbym cię nawet, gdybyś nie był. Cholera, kochałbym cię nawet, gdybyś był jakąś pięćdziesięcioletnią wiedźmą, śmierdzącą jak wysypisko śmieci... no dobra-- trochę przesadzam. Puenta jest taka, że kochałbym cię niezależnie od wszystkiego. Jesteś moim Luniaczkiem.

Uśmiech, którym obdarzył go Remus sprawił, że kolana miał jak z waty. Łzy ciekły żywo z tych złotych oczu, Syriusz otarł je kciukiem. Pochylił się jeszcze odrobinę i złączył ich usta w słodkim, niewinnym pocałunku.

Remus sapnął, oszołomiony, i pomału zaczął go odwzajemniać - pocałunek ten nie przypominał ani trochę tego pełnego pasji, który łączył ich usta kilka minut wcześniej.

To był ten Remus, którego znał - nie ten nieokiełznany, wygłodniały wilk, ale cichy, nieśmiały i nerwowy Remus Lupin.

Syriusz w całym swoim życiu nie był tak szczęśliwy, jak w tamtej chwili. To zdecydowanie było niebo.

Musi podziękować później Jamesowi. Jednak w tamtej chwili, cały jego świat był słodkimi ustami chłopca, którego kochał.

Koniec (?)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potajemny Pocałunek #2 - "Wzloty i upadki"

Dorastanie - Rozdział drugi

Dorastanie - Rozdział dziesiąty