Obserwator #4 - Pod przykrywką | wolfstar

 - Hmm - powiedział Syriusz, ziewając na widok pięknej i nieskazitelnej (i kompletnie bezludnej) plaży. - Liczyłem na to, że będzie tu więcej... wszystkiego.

- Jak znalezienie jakiegoś miejsca do spania, które nie uwzględnia włamania do mugolskiego domu? - zaproponował Remus.

- Taa.

- I może jakieś źródło jedzenia?

- W którym nie musiałbym sam gotować... tak.

- Nie wiedziałeś kompletnie nic o Tortudze, gdy ją zaproponowałeś, prawda?

- Ja... gdzieś o niej słyszałem - powiedział niewyraźnie Syriusz. - Spędziłem trochę czasu, uciekając, na Kostaryce. Myślałem, że tu będzie podobnie.

Remus pokręcił głową i wyciągnął różdżkę.

- Całe szczęście nie jesteśmy tu uzależnieni od mugolskiego przemysłu turystycznego - powiedział.

Z zadziwiającą łatwością Remus uniósł kilka obalonych drzew i masę patyków, i przemienił je w bryłę przypominającą pomieszczenie.

- Wow - powiedział Syriusz, pełen podziwu. - To było niezłe, Lunatyku.

Remus wzruszył ramionami.

- Mam trochę doświadczenia w dostosowywaniu pod siebie miejsc, które wcale tego nie ułatwiają - powiedział. - Tu akurat było to o wiele prostsze, niż przykładowo zimą w Szkocji.

Syriusz zmarszczył brwi, uświadamiając sobie, jak ciężko było Remusowi przez te wszystkie lata, gdy go nie było.

- Nie spędziłeś większości czasu, gdy mnie nie było, żyjąc w ten sposób, co?

- Większości nie - odpowiedział Remus. - Tylko między jedną, a drugą pracą. Wszystko było niepewne. Ale jakoś dawałem radę.

- Nie powinieneś był musieć dawać sobie z tym rady, Lunatyku - powiedział Syriusz niepocieszonym tonem. - Byłeś jednym z najbystrzejszych uczniów w szkole. Powinieneś teraz odnosić ogromne sukcesy.

- Tak, cóż - powiedział Remus, odwracając się, by zebrać trochę drewna na opał z dala od Syriusza (co mógł zrobić za pomocą magii, uświadomił sobie Syriusz.) - A ty nie powinieneś spędzić dwunastu lat zamknięty za kratkami, czyż nie? Życie nie jest fair.

- Będzie lepiej - powiedział Syriusz, z pewnością w głosie. - Wszystko się zmieni. Mam okropnie dużo wiary w pokolenie Harry'ego.

- Twoje optymistyczne podejście jest powodem, przez który wylądowałeś w Azkabanie - wytknął mu Remus.

- Powiedziałbym raczej, że to powód, dzięki któremu stamtąd wyszedłem - zapewniał Syriusz.

- To także... - Remus zamilkł na chwilę, wyraźnie zafascynowany kłodą, którą właśnie podniósł. Spędził kilka długich chwil, obracając ją i ustawiając wraz z innymi kawałkami drewna w idealnej pozycji na ognisko. - To także powód, przez który zostałeś zabity - wymruczał w końcu cicho.

- To nie do końca jest fair - narzekał Syriusz, zaczynając czuć się niekomfortowo. - Nie mogę się bronić, w ogóle nie pamiętając tego, co się stało.

- Nie miałbyś czym się obronić - powiedział sztywno Remus. - To było szybkie i gorzkie. Sprowokowałeś Bellatrix. Żartowałeś z niej. Praktycznie wymusiłeś na niej chęć zabicia cię.

- Naprawdę? - spytał Syriusz z zaskoczeniem.

- Twoja pewność siebie była samobójcza - powiedział Remus. - Nie potrafię... nie potrafię sobie wyobrazić, jak by to wyglądało, gdybyś nie powiedział w jej kierunku tych wszystkich słów.

Jakaś część Syriusza chciała zapytać "mówisz, że dużo o mnie myślałeś, co, Lunatyku?", ale wiedział, że to najgorszy moment na taki tekst. To naprawdę był dowód na to, że dojrzał, a przynajmniej tak mu się wydawało. Młodszy Syriusz by to powiedział.

- Ja... przepraszam? - zaproponował zamiast tego.

- Harry też prawie przez ciebie zginął, wiesz - dodał szorstko Remus. - Chciał za tobą wskoczyć. Musiałem go powstrzymać. Gdyby mnie tam nie było...

- Ja... co? - spytał z zaskoczeniem Syriusz. To był szczegół, o którym nikt mu wcześniej nie powiedział. Atmosfera nagle zgęstniała i utrudniła oddychanie.

- Powinieneś wiedzieć, że to zrobi! -  Remus odwrócił się gwałtownie, patrząc w końcu na Syriusza. Ten cofnął się aż, widząc tyle gniewu na twarzy przyjaciela. To był chyba drugi raz, gdy widział go tak wściekłym. - To było oczywiste! - kontynuował. - Powinieneś był wcześniej o tym pomyśleć! Powinieneś wiedzieć lepiej! Powinieneś...! - przerwał w połowie zdania i wziął głęboki oddech, wzruszając ramionami, jakby to miało pomóc mu zrzucić cały ten ciężar z barków. Odwrócił się na powrót do stosu drewna i wykrzesał z dłoni ogień, który wykierował w kłody.

- Jesteś na mnie zły? - łudząc się, że nie pogorszy tym sprawy, Syriusz spytał o oczywiste.

- Jasne, do cholery, że jestem na ciebie zły! - powiedział Remus, nie patrząc już na niego. - Jak mogłeś mi... Harry'emu to zrobić! - poprawił się. - Jak mogłeś być tak głupi, by zrobić to Harry'emu?

- Ja... - Syriusz był w rozterce. Nie wiedział, co powiedzieć. Naprawdę zrobił coś tak ryzykownego? Nie potrafił zrozumieć wściekłości Remusa, nie pamiętając kompletnie momentu, który tę wściekłość w nim wywołał. Myśląc o tym jednak dogłębniej, był w stanie zobaczyć siebie prowokującego Bellatrix. To było coś, do czego był zdolny. Nie wątpił w to, że w pełni zasłużył na pretensje Remusa.

- Dziękuję, że powstrzymałeś Harry'ego - powiedział w końcu. - Jesteś lepszym opiekunem, niż ja.

- To bzdury - przerwał mu Remus. - Jestem cholernie okropnym opiekunem. Jestem zbyt owładnięty przez... cóż. On potrzebował ciebie. Bardzo. Nigdy więcej nie wysnuwaj podobnych wniosków.

- Nie będę - powiedział Syriusz.

Remus pokręcił głową i poruszał bezmyślnie ognisko patykiem.

- Chciałbym ci wierzyć - powiedział ze smutkiem.

Syriusz otworzył usta, by zapewnić Remusa, że tak właśnie będzie, ale słowa nie potrafiły wydostać się z jego ust. Problem w tym, że on sam sobie nie wierzył.

***

Accio ryba!

Próbując jakoś wybrnąć z tej dziwaczności między nimi, Syriusz spróbował zając się ich problemem związanym z brakiem jedzenia. Miał z tym jednak mały problem, z powodu tego, że wymawiane zaklęcie wymagało bycia zdolnym wyobrazić sobie rzecz, którą się przywołuje, a Syriusz nie miał pojęcia, jakie ryby pływają w wodach na Tortudze. Ostatecznie musiał wejść do wody i obserwować, co przepływa mu między nogami, by być w stanie wyobrazić sobie to, co przywołuje.

- Czy są tu rekiny? - spytał Remus. - Lepiej, żebyś nie przeżył tego wszystkiego tylko po to, by zostać zjedzonym przez rekina na Tortudze. Naprawdę nie chcę być tym, który przekaże to Harry'emu.

- Jest w porządku - powiedział Syriusz (nie mając właściwie pojęcia, czy naprawdę tak jest.)

- Rozglądaj się za rekinami - odpowiedział Remus z wyrzutem.

- Naprawdę jesteś zdeterminowany, by tylko ci się tu nie podobało, co?

- Świetnie się bawię - powiedział martwo Remus. - Kocham mieć piasek w majtkach i patrzeć na to, czy mój przyjaciel już jest zjadany przez wielką, mięsożerną rybę.

- Nie miałbyś piasku w majtkach, gdybyś przebrał się w te szorty, które dla ciebie kupiłem - wytknął mu Syriusz. - Myślę, że wyhodowałeś sobie alergię na dobrą zabawę. Co się stało ze starym Lunatykiem?

- Nie wiem - powiedział Remus, krzyżując ramiona. - Leży pewnie gdzieś w rowie nieprzytomny. Daj mi znać, gdy go spotkasz.

- A-ha! Sukces! - wykrzyknął Syriusz, gdy mała rybka wielkości płotki wpadła mu do ręki. Niezwłocznie rzucił nią w Remusa.

- Ej! - krzyknął wilkołak.

- Accio ryba!

Rzucił w Remusa kolejną rybą.

- Przestań! - powiedział Remus.

- Co mam przestać? - spytał Syriusz, trafiając w niego kolejną rybą.

- Przez ciebie będę cały mokry!

- Ups, co za tragedia - zaśmiał się Syriusz. - Chyba będziesz musiał jednak ubrać te kąpielówki.

- Nie chcę! - wychrypiał Remus.

- Dlaczego, do cholery, nie? - spytał Syriusz. - Jest jakieś milion stopni. Powinieneś wejść do wody, jest tu dużo przyjemniej.

- Nie lubię nosić rzeczy tego typu, dobra? - zdenerwował się Remus. - Nie czuję się w nich pewnie.

- Niby czemu? - nalegał Syriusz. - Nikogo tu nie ma oprócz mnie. To nie tak, że nigdy wcześniej nie widziałem, jak pływasz.

- Praktycznie to było pół życia temu - odpowiedział Remus. - Przeżyłem od tamtej pory wiele transformacji. Ja... nie wyglądam już tak samo.

- Nie obchodzi mnie to.

Syriusz chciał, by to zdanie zapewniło Remusa, że nie musi się przy nim krępować, ale to nie była najlepsza rzecz, którą mógł powiedzieć. Remus wzdrygnął się i spojrzał w dół.

- Słuchaj, to nie tak, że i ja wciąż wyglądam tak samo - powiedział Syriusz, wskazując na swoje ciało. - Azkaban podarował mi pełną przypominającą ducha przemianę. A i tak mnie to nie powstrzymało, co nie?

Syriusz był zaskoczony tym, jak niepewny był w rzeczywistości. Był kiedyś taki czas, kiedy wygląd był dla niego niezwykle ważny. Podobało mu się to, jak wielu ludzi darzyło go uwagą i wyciągało z tarapatów za to, jak wyglądał. Ale wiele się zmieniło od tamtej pory. Po dwunastu latach spędzonych na myśleniu tylko o tym, jak bardzo nienawidzi Petera Pettegrew, w jego umyśle nie pozostało zbyt wiele miejsca na trywialne rzeczy. Przeżyć i wydostać się z więzienia było w zasadzie na pierwszym miejscu jego rozmyślań. Rozpaczanie nad tym, jak bardzo przez ten czas blaknie, było tylko marnowaniem czasu.

- Nie wyglądasz źle - wymamrotał Remus, wciąż wgapiając się w ziemię.

- Pff, nie kłam - odparł płasko Syriusz. - Wyglądam jak podgrzana śmierć.

Ups. Znów powiedział coś, czego nie powinien.

Głowa Remusa skoczyła do góry, wpatrując się w niego od momentu, gdy powiedział śmierć.

Syriusz - powiedział ostrzegawczo.

- Przepraszam - powiedział Syriusz. - Nie przemyślałem tego.

Remus przeczesał ręką włosy i spojrzał w niebo. Potrząsnął głową i spojrzał w końcu na Syriusza, mierząc się z nim spojrzeniem.

- Nie wyglądasz źle - wymamrotał. - Jesteś trochę bardziej zmęczony, niż wcześniej, ale to do ciebie pasuje. Wyglądasz dostojnie. Nie jak... - urwał w trakcie.

Syriusz uniósł brwi.

- Myślisz, że wyglądam dostojnie?

- Ermm... - Remus patrzył wszędzie , tylko nie na Syriusza. - Tak?

Twarz Syriusza się rozpromieniła.

- No nie wiem, stary. Czuję, że powinienem się obrazić. To prawie brzmi, jakbym był godny szacunku.

- Jesteś godny szacunku, deklu.

- W takim razie zdecydowanie robię coś nie tak. Accio ryba! - Syriusz przywołał kolejną strzeblę.

- Ej! - krzyknął Remus.

- Ups - zaśmiał się Syriusz.

- Możesz, proszę, przestać? - spytał Remus.

- Nie mogę - powiedział Syriusz. - Lepiej załóż kąpielówki, chodź tu i mnie zmuś.

- Łapo...! Okej, dobra! - Remus podniósł ręce i zakręcił się w koło, tworząc sobie przebieralnię. Po kilku chwilach pojawił się z powrotem w kąpielówkach, wyzywająco krzyżując ramiona na piersi.

Syriusz popatrzył na niego tylko dlatego, bo Remus robił wokół tego taki szum. Zdecydowanie nie zmierzyłby go tak dokładnie od góry do dołu, gdyby ten go nie prowokował. Jak miał nie patrzeć, kiedy Remus robił z tego takie halo?

Remus miał rację; te lata pozostawiły na jego ciele znacznie więcej blizn, niż Syriusz zapamiętał. Ale dla Syriusza właściwie nie był to żaden problem. Remus zawsze był pokryty bliznami. Sprawiały, że był wyjątkowy, a Syriuszowi zawsze wydawały się być interesujące. Jego wyjątkowość była teraz nieco bardziej podkreślona. Syriusz pokusiłby się nawet o stwierdzenie, że to lubi. Pod tymi bliznami Remus był bardzo atrakcyjny, i w kontraście z tymi niedoskonałościami było to bardziej podkreślone, niż stłamszone.

Jego przyglądanie się trwało zdecydowanie dłużej, niż było to akceptowalne. Remus z pewnością to dostrzegł, a potwierdzały to jego zaróżowione policzki i mocno ściśnięte ramiona.

- Pomocy, oślepłem! - Syriusz wykrzyknął żartobliwie, próbując zamaskować to małe faux pas. Zakrył dłońmi oczy.

- Ty... - zaczął Remus, ale nie skończył, nie mając pomysłu na żadne trafne wyzwisko. Wskoczył do wody i zmusił Syriusza do pójścia na dno.

- Merlinie! Jesteś odrażający! - krzyknął dramatycznie Syriusz, gdy tylko wydostał się z powrotem na powierzchnię.

Remus przyjrzał mu się.

- Odrażająco przystojny - poprawił się, z większą pewnością w głosie.

- Jesteś takim dupkiem - powiedział Remus. Próbował utrzymać poważne spojrzenie, ale kąciki jego ust drżały.

- Kochasz to we mnie - powiedział pewnie Syriusz. Nabrał rękoma trochę wody i ochlapał głowę Remusa.

Remus zaczął kaszleć, co dla Syriusza było odrobinę zbyt dramatyczne, jak na taką ilość wody, jaką w niego chlusnął. Remus nagle patrzył z powrotem na plażę.

- Założę się, że byłeś okrutnie znudzony bez mojego ogromnie uporczywego towarzystwa - podkreślił, w ramach eksperymentu uderzając go z łokcia. Ku uldze Syriusza Remus się nie odsunął.

Wypuścił za to z siebie długie i znaczące westchnięcie.

- To prawda - przyznał. Nagle jego ręka wykonała zaskakująco szybki ruch i przywołał z pod wody imponująco wielką rybę. Zakręcił nią w koło i uderzył Syriusza w głowę. - Było całkiem nudno.

- Ej! - oburzył się Syriusz.

- Mam kolację - głos Remusa brzmiał najbardziej radośnie w ciągu całego dnia, gdy z tym zdaniem na ustach kroczył z powrotem na ląd.

***

- Wilkołaczy instynkt - powiedział po raz trzeci Remus.

- Oh, zmień w końcu płytę - narzekał Syriusz. - Nie możesz spłaszczać każdej dobrej rzeczy, którą robisz, do "wilkołaczego instynktu". Niby od kiedy wilkołaki są znane z umiejętności łowienia tropikalnych ryb?

- To po prostu wilkołaczy sekret - odparł bez mrugnięcia Remus, biorąc gryz smażonej ryby. - Tylko wilkołaki o tym wiedzą.

- Ściema. Zrobiłeś się dużo lepszy w bez-różdżkowej magii, kiedy mnie nie było.

Remus wzruszył nonszalancko ramionami i się uśmiechnął.

- Też bym taką złowił w psiej formie - wymamrotał Syriusz.

- Mmmhhhhmmm - odparł Remus bardzo przekonanym tonem.

- Potrafiłbym - zapewniał.

- W takim razie możesz się zająć śniadaniem - powiedział Remus. - Postaraj się nie zostawić zbyt wiele śladów po ugryzieniu na rybie.

- Twoja będzie pogryziona podwójnie - zapewnił Syriusz. - Ładnie i finezyjnie.

- Może w takim razie na śniadanie uraczę się kokosem - powiedział Remus.

- I niby od kiedy przeszkadza ci troszkę psiej finezji? - nie zgodził się Syriusz. - W szkole nigdy ci to nie przeszkadzało.

- Miałem wtedy bardzo niskie standardy. No w sensie, spójrz tylko na ekipę, z którą się zadawałem.

- Ej! - powiedział Syriusz. - Chciałbym ci tylko przypomnieć, że twoja świta była absolutną elitą. Byliśmy najlepsi.

- Najlepsi, tak - powiedział Remus z suchym uśmiechem. - Elitarni? Nie. Myślę, że twoja pamięć mogła zostać z deczka zakurzona.

- Byliśmy super-elitarni - kłócił się Syriusz. - Założę się, że nikt nie żartował w tak finezyjny sposób, jak my. Pamiętasz, jak raz przeklęliśmy Smarkerusa tak, że przez półtora tygodnia wyrastały z niego pióra i mówił rymami? Jakiś neandertalczyk podstawiłby mu śmierdzącą bombę i tyle. My byliśmy na to zbyt elitarni.

- Severus z pewnością by się z tobą nie zgodził - powiedział Remus.

- A co on może wiedzieć o elitarności? - spytał Syriusz. - W nim nie ma jej ani krztyny.

Remus tylko potrząsnął głową.

- To był całkiem błyskotliwy żart - zgodził się w końcu.

- One wszystkie były błyskotliwe - zapewniał Syriusz. - To były czasy. - Wyciągnął nogi przed siebie i wsadził palce stóp pod piasek. - Teraz jest trochę podobnie, nie? Być tu.

- Trochę - zgodził się Remus. - Jeśli zamieniłbyś piasek na mech i liście, ryby na wielkie pająki, a palmy na Zakazany Las, czułbym się prawie jak w domu.

- Nie miałem na myśli lokalizacji - westchnął Syriusz. - Mam na myśli ten biwak.  Kiedyś stale uciekaliśmy i buszowaliśmy po okolicy.

- Właściwie to spędziłem więcej czasu biwakując już po skończeniu szkoły, niż w czasie, gdy trwała - przyznał Remus. - Nie jestem pewien, czy moje wspomnienia są tak nostalgiczne, jak twoje.

- Cóż, to towarzystwo robiło całą robotę - powiedział Syriusz. - Jestem nostalgiczny tylko na myśl o huncwotowych biwakach. Wierz mi, mam sporo doświadczenia w uciekaniu przed Aurorami i nie jest to doświadczenie, które chciałbym powtórzyć. Żadnego więcej spania po jaskiniach dla mnie, wielkie dzięki.

- Jaskinie nie są zbyt komfortowe - zauważył Remus. - Też nie należą do moich ulubionych. Ale na duży ich plus jest to, że w nich nie pada.

Syriusz zaśmiał się.

- Posłuchaj nas tylko! Jak to się stało, że mamy wspólnego coś takiego? Spanie w jaskiniach? Wyrośliśmy na żałosnych głupków!

- Nie wydaje mi się, żeby było z nami aż tak źle - powiedział smutno Remus. - My przynajmniej wyrośliśmy. Nie mogę tego powiedzieć o wielu naszych przyjaciołach z przeszłości. My przynajmniej żyjemy.

- Tak - odparł cicho Syriusz. Przyglądał się ognisku, czując bolesny brak Jamesa na to wspomnienie. Nie wspominając już o poczuciu winy spowodowanym tym, że jemu samemu udało się wrócić do żywych.

- Przepraszam, zawsze zepsuję nastrój - wymamrotał Remus po kilku minutach ciszy. Wziął w dłoń muszlę i udawał, że się jej przygląda. - Wyrosłem na porządnego sztywniaka.

- Niee - nie zgodził się Syriusz, śmiejąc się. - Zawsze byłeś sztywniakiem. Dlatego trzymaliśmy cię w pobliżu. Potrzebowaliśmy cię, byś nas powstrzymał przed wybuchnięciem w powietrze.

- Nie do końca mi się to udawało, co?

- Byłoby z tobą okropnie nudno, gdyby zawsze się udawało. Pamiętam, jak wybuchłeś prawie dwukrotnie.

- I oba te razy były z twojej winy - wytknął mu Remus.

- Do niczego się nie przyznaję - Syriusz uniósł ręce w obronnym geście i uśmiechnął lekko.

- Zobaczymy w sądzie - wymamrotał Remus. Następnie wyraz jego twarzy zesztywniał, gdy przypomniał sobie, że właściwie Syriusz nigdy nie był rzetelnie sądzony. Został po prostu wtrącony do Azkabanu, bez czegoś takiego jak proces. - Znaczy, przepraszam - powiedział, nieco niezręcznie.

- To nic takiego - Syriusz machnął ręką, zaskakując samego siebie, że przypomnienie sobie o tym samym fakcie, który przed chwilą dotarł do Remusa, nie wywołało w nim gniewu i poczucia niesprawiedliwości, tak, jak działo się to do tej pory. Miał wrażenie, że może z Remusem rozmawiać o wszystkim.

- Czuję, że moglibyśmy tu zostać i niczym byśmy się już nie martwili - skomentował nieobecnie Syriusz, patrząc na zachmurzone niebo. - Wszystkie okropne rzeczy wydają się być takie odległe.

- Tak, wiem o czym mówisz - przyznał Remus. - Szkoda, że to nie może zbyt długo trwać.

***

Kiedy był młodszy, Syriusz sypiał bardzo głębokim snem. Spał długo, głośno, i do takiego stopnia, że koledzy musieli nim potrząsać, gdy zasypiał w trakcie zajęć. Był w stanie przespać wszystko; nawet inwazja olbrzymów nie dałaby rady wyciągnąć go z tego błogiego stanu.

Ten zwyczaj jednak został mu brutalnie odebrany. Nie miał wyboru poza tym, niż być w ciągłej gotowości, spać lekko, będąc gotowym na wszystko. Nie miał jak w pełni odpoczywać.

Mimo że nie był już do tego zmuszony, ten nawyk w nim pozostał.

Być może to właśnie przez to obudził się nagle w środku nocy z gęsią skórką ogarniającą jego ciało. Nie było żadnego ruchu w pobliżu, ani żadnego dźwięku, mimo to nerwy Syriusza były spięte i miał wrażenie, że coś było nie tak.

Odwrócił się, by dostrzec parę oczu, wlepiających w niego spojrzenie. Oczu, które powinny być zielone, ale przez ciemność panującą w pomieszczeniu były nieco przygaszone, tak jak cała twarz Remusa.

- Lunatyku? - spytał niepewnie.

- Przepraszam - powiedział Remus, odwracając się na plecy i w konsekwencji nie patrząc już na Syriusza. - Nie mogę spać.

- Niewygodnie? - spytał Syriusz. Nie przywiązali zbyt wiele uwagi do pościelenia sobie wygodnie. Wspólnie zebrali kilka dużych liści palmy i zamienili je w koce i poduszki, kładąc je bezpośrednio na piasek, nie kłopocząc się czymś takim, jak ramy łóżka, czy chociażby materac. Ale jak na syriuszowe standardy to i tak było całkiem przyjemne - koce na piasku były dużo wygodniejsze, niż kamienne, twarde podłoże jaskini. Ale zorientował się z opóźnieniem, że dla normalnego człowieka to mógł nie być zbytni komfort.

- Nie, jest w porządku - wymamrotał Remus. - Zwykła bezsenność. Od jakiegoś czasu mam problemy ze snem.

- Wiem - powiedział Syriusz, mając nadzieję, że swoją empatyczną postawą trochę go pocieszy.

- Huh? Jak mógłbyś to wiedzieć?

Syriusz przełknął ślinę. Przez to, że był zaspany, kompletnie zapomniał, że Remus o niczym nie wie.

- To widać - wymyślił. - Cały czas wyglądasz na bardzo zmęczonego.

- Och - Remus nie brzmiał, jakby uwierzył w tę wymówkę, ale nie naciskał na poznanie prawdy.

- Koszmary? - spytał Syriusz.

- Tak, ale to nic nowego - powiedział Remus. - Miałem ich całkiem sporo, odkąd zaczęła się pierwsza wojna. Już do tego przywykłem.

- Ja też - przyznał Syriusz. - Zwykle dotyczą Jamesa i Lily. Nieważne, jak wiele czasu minęło, gdy tylko zamykam oczy, mam wrażenie, jakby nie minęła ani chwila. Zwykle są wciąż żywi... ale wszystko prowadzi do tego, że ten stan się zmieni. Wiesz, czasem są z nami, ale są ciężko chorzy i wszyscy wiedzą, że w pewnym momencie umrą, ale nikt nie może nic na to poradzić. I towarzyszy mi to przerażające uczucie oczekiwania. Innym razem wszystko z nimi w porządku, ale są Śmierciożercami. Najgorsze są te sny, w których wracają do życia. Niby wszystko z nimi okej i znów są sobą, ale mnie nienawidzą. Po prostu wrócili po to, by mi powiedzieć, że to ja powinienem nie żyć.

- To nie powinieneś być ty - powiedział przekonująco Remus. - To powinien być Peter.

- Niby tak. Też wciąż to sobie powtarzam. Ale z jakiegoś powodu moja podświadomość tego nie kupuje.

- Nawet jeśli to nie powinien być Peter, tym bardziej nie powinieneś to być ty - nie zgadzał się Remus.

- To po prostu nie powinni być oni, Lunatyku. W mojej rodzinie byli Śmierciożercy. Dorastałem w domu pełnym czarnej magii. James i Lily byli zbyt dobrzy. Jeśli miał to być ktokolwiek z nas, to najwięcej sensu miałoby, gdybym skończył tak ja. Spójrz, to przez moją ocenę zaufali Peterowi tak bardzo, nieprawdaż      ? Zawsze wszystko pieprzę.

- Ja jestem prawdziwą złą kreaturą - przypomniał Remus. - To dużo gorsze, niż być związanym z czarnoksiężnikami. Idąc twoim tokiem rozumowania, to powinienem być ja.

Syriusz usiadł, urażony.

- Nie! - był autentycznie przerażony, że Remus doszedł do takich wniosków przez coś, co on sam powiedział. (Dokąd dotarł, przy swoich rozważaniach, po raz kolejny dowodząc, że wszystko pieprzy.) - Nigdy - zapewnił. - Jesteś ostatnią osobą, która powinna tak skończyć. Byłeś najlepszy z nas wszystkich.

- Gadasz bzdury - wymamrotał Remus.

- Nie gadam. Wiesz, że kochałem Jamesa z całego serca. Ale to nie zmienia faktu, że ty byłeś milszy od niego. Nie zasłużyłeś na nic z tego, co się wydarzyło.

- O, tak, byłem okrutnie miły - powiedział sarkastycznie Remus. - Byłem całkowicie i niezaprzeczalnie świadom tego, jak bolesne były niektóre z naszych żartów i nie kiwnąłem nawet palcem, by to powstrzymać. To nie jest bycie miłym. To brak kręgosłupa. Ty i James, myślę, że byliście po prostu zbyt nabuzowani emocjami, by kiedyś usiąść i zastanowić się nad tym, co robimy. Ale ja doskonale o wszystkim wiedziałem i nie powiedziałem ani słowa. Myślę, że to nawet gorsze od faktu, że to wy za tym wszystkim staliście. To przez ludzi takich, jak ja, Sam Wiesz Kto doszedł w ogóle do takiej władzy. Jestem prawie tak zły, jak Peter.

- Nie byłeś okrutny. Byłeś lojalny - powiedział Syriusz.

- Tak jak Peter - wytknął Remus. - Po prostu wobec niewłaściwej osoby.

- Ale to były tylko żarty - powiedział Syriusz. - Niektóre z nich były wredne, ale zdecydowanie były bezbolesne. Kiedy naprawdę działo się coś złego, robiłeś coś, by temu zapobiec. Oddałeś właściwie wszystko, co masz, dla Zakonu. Zrobiłeś więcej, niż którekolwiek z nas.

- Jedyny powód, dla którego robiłem to wszystko, to fakt, że byłem jedynym, który mógł. James już nie żył. A ty byłeś zamknięty. To nie dlatego, że jestem większym altruistą, niż wy. To po prostu logiczne.

- Nie zgodzę się z tobą, stary. Nie jestem pewien, czy dałbym się wysłać Dumbledore'owi do asymilacji z Greybackiem. Mam jakieś granice.

Remus dołączył do Syriusza, podnosząc się do siadu.

- Nigdy ci o tym nie mówiłem - powiedział podejrzliwie.

- Hermiona mi powiedziała - powiedział szybko Syriusz.

- Czy ona na pewno o tym wie?

- Tak - Syriusz był sfrustrowany tym, że akurat ta rzecz wydała się Remusowi podejrzana. To akurat była prawda. Hermiona mu o tym powiedziała. Nieistotnym było, że w pierwszej kolejności się tego dowiedział przez swój nawyk szpiegowania. - Opowiedziała mi o wielu rzeczach, które miały miejsce, gdy mnie nie było. Mieliśmy mnóstwo wolnego czasu, który jakoś trzeba było zabić, wiesz.

- Może.

- Więc, o czym zwykle są twoje koszmary? - zapytał Syriusz, by zmienić temat.

- Różne rzeczy - odparł ostrożnie Remus.

- Nic konkretnego? - dopytał Syriusz.

- Nie.

Syriusz potrafił stwierdzić, że jego przyjaciel kłamał. Był jednak też świadom, że nie powinien bardziej naciskać. Z doświadczenia wiedział doskonale, że im bardziej próbował coś wycisnąć z Remusa, tym bardziej ten się zamykał. To było dużo bardziej efektywne, by pomału zdejmować z niego kolejne warstwy, niż z grubej rury próbować wszystko wyciągnąć.

- Zawsze możesz mnie obudzić, jeśli będą złe - zaoferował zamiast tego Syriusz. - Nie będzie mi to przeszkadzać.

- Nie jestem jakimś dzieciakiem, który sam nie potrafi sobie z tym poradzić - wymamrotał Remus. - Wszystko w porządku.

- Nie miałem na myśli tego, że nie potrafisz - powiedział Syriusz. - Nie zaoferowałem ci tego z myślą o tym, że będziesz tego potrzebował. Po prostu chciałem być miły.

- Och.

- I może też to zaproponowałem, bo ja bym czegoś takiego potrzebował - dodał Syriusz. - Może miałem nadzieję, że w zamian zaproponujesz mi to samo.

- Och - powtórzył Remus. - Potrzebujesz tego?

- Nie za bardzo - przyznał Syriusz. - Ale to wciąż byłoby miłe.

- Och - powtórzył raz jeszcze. - Okej, więc. Możesz mnie obudzić, jeśli będziesz potrzebował, tak myślę.

- Dzięki - powiedział Syriusz.

- Ale tego nie nadużywaj - dodał Rem. - Nie budź mnie tylko dlatego, bo chcesz mi opowiedzieć o szczegółach jakiegoś koszmarnego snu o majtkach Rosmerty lub kadzi lakieru do mioteł.

Syriusz zaśmiał się.

- Znasz mnie zbyt dobrze, co?

- Tak - zgodził się Remus. - I to właśnie dlatego tego nie zaproponowałem.

- Cóż, doceniam twoje wielkie poświęcenie w imię naszej przyjaźni.

- Tak. Przyjaźni - powiedział Remus, wracając do leżenia i próbując zasnąć ponownie. I może Syriuszowi tylko się wydawało, ale brzmiał na bardziej znużonego, niż wcześniej.

***

Syriuszowi bardzo podobały się ich wspólne wakacje i zbyt szybko musieli wrócić pod Grimmauld Place 12. Ciemne tapety i ciężkie meble stanowiły depresyjny kontrast w stosunku do turkusowej wody i słonecznego nieba, jakie zostawili za sobą.

Nie chciał znów się obrażać, ale ciężko było tego nie zrobić. Remus nie wyzdrowiał magicznie przez tropikalną atmosferę  i nie zmienił zachowania, nie wydarł też nagle z siebie wszystkich najgłębszych sekretów, które go gnębiły. To nie tak, że Syriusz łudził się, że tak się stanie - wiedział, że to nierealne pragnienie - ale Remus nie mylił się, nazywając Syriusza niepoprawnym optymistą. Ciężko mu było nie być zawiedzionym samym sobą.

Przez trzy dni naprawdę czuł, jakby wrócili do starych czasów. Miał Remusa całkowicie dla siebie, bez żadnych niesnasków czy nagłych misji, dzięki czemu czuł się trochę jak w szkole. Najlepszych czasach w szkole, tych momentach, za którymi tęsknił najbardziej. Samolubnie chciał tego jeszcze więcej. Chciał, by zostali na tym urlopie przez tygodnie, nie tylko kilka dni. Chciał pojechać na jeszcze kilka takich wypraw. Naprawdę chciał udowodnić, że są w stanie odtworzyć te stracone lata, udowadniając, że Huncwoci wciąż istnieją i nie są tylko częścią przeszłości, z której odejściem nie potrafił się pogodzić.

I gdy Remus nie wrócił nagle do bycia poprzednim, szkolnym sobą, istniały drobne przesłanki wskazujące, że ta część jego osobowości gdzieś tam wciąż jeszcze była. To było wystarczająco, by Syriusz łudził się, że są w stanie jeszcze odtworzyć te stare czasy. Może. Jeśli miałby dużo, dużo szczęścia.

...Gdyby tylko Zakon i ta cholerna wojna nie wchodziły wciąż w drogę i nie psuły wszystkiego.

Niestety, nic nie zwiastowało, by to życzenie miało się spełnić. Minęła ledwie godzina od ich powrotu i już dostali wiadomość o kolejnym, zbliżającym się spotkaniu.

***

Remus poruszył się niespokojnie na swoim miejscu. Spotkania Zakonu Feniksa nigdy nie były dla niego przyjemnością, ale ostatnio sprawiały mu szczególne kłopoty. Zwłaszcza od tamtego pamiętnego spotkania (które zwykł w głowie nazywać "czekoladową wpadką"), między jego towarzyszami wybuchła jakaś cicha wojna.

To było naprawdę dziwne. Gdyby Remus nie wiedział, że to niemożliwe, miałby wrażenie, że kłócą się o niego.

Ale po co mieliby się o niego kłócić? To nie miało najmniejszego sensu. Musiał być jakiś powód, przez który pojawiły się te objawy mikro-agresji pomiędzy Syriuszem i Nimfadorą. Może chodziło o coś z ich dzieciństwa (cóż, dzieciństwa Dory, Syriusz był od niej dużo starszy), o czym nie miał pojęcia. Jedyną pozytywną rzeczą z ich konfliktu był fakt, że Dora w małym stopniu wróciła do swojej dawnej siebie. Nawet jeśli jedynym powodem tej zmiany było dogryzanie kuzynowi, dobrze było znów ją widzieć w kolorach, miast ponurej i cichej, nowej Dory.

Przynajmniej Molly definitywnie nie kłóciła się o niego.

Nie, ona ostro walczyła dla Nimfadory i wyraźnie miała za złe, że to, co zrobił Remus lub Syriusz, wyraźnie wywołało to... czymkolwiek to było. Molly najwyraźniej nadal nie porzuciła swoich planów wciągnięcia Dory do rodziny Weasleyów i nie przejmowała się tym, w jaki sposób konflikt na linii Dora/Syriusz przeszkadzał jej w realizacji tych planów.

(Nikogo nie obchodził fakt, że nawet ślepy by dostrzegł, że dla Billa liczyła się tylko Fleur i nikt poza nią, i matczyna troska w żaden sposób nie mogła temu zaradzić, niezależnie od tego jak bardzo Dora by nalegała. Choć Dora też nie wykazywała ani krztyny zainteresowania Billem.)

I wciąż miała mu za złe to, że kłamał w temacie tego, jak bardzo lubi jej ciastka.

- Mamy zgłoszenia - mówił Kingsley z drugiego końca stołu. - Mówiące o tym, że zauważono aktywność Śmierciożerców w okolicy Camden w ten weekend. Istnieje też pewna plotka mówiąca o zaklętych przedmiotach w mugolskich antykwariatach, które miały zakląć turystów z nadzieją, że rozprzestrzenią się poza granice Wielkiej Brytanii, maksymalnie rozszerzając ich korupcyjną działalność. Będziemy musieli przyglądać się tym sklepom i obserwować wszystkie podejrzane transakcje.

- Wchodzę w to - zgłosił się od razu Mundungus. - To moja specjalność.

- Fantastycznie - powiedział Kingsley. - Będziemy potrzebować jeszcze przynajmniej dwóch lub trzech osób. To spory obszar. Kto jeszcze się zgłasza?

Remus powoli uniósł rękę.

- Jestem całkiem niezły w odnajdywaniu zaklętych przedmiotów.

Nie zdążył nawet opuścić ręki, gdy dwie, należące kolejno do Syriusza i Nimfadory poszybowały w górę i obydwoje powiedzieli:

- Wchodzę.

Obydwoje natychmiast zmierzyli się spojrzeniami.

- Bardzo dobrze - Kingsley dopisał coś w notatkach. - Mundungus, ty weźmiesz targ. Tonks zajmie się patrolowaniem głównej ulicy. Remus, ty zajmiesz się starym miastem.

- Stare miasto jest potężne, myślę, że będziesz potrzebował dwóch osób do przypilnowania tego obszaru - przerwał mu Syriusz. - Pójdę z Remusem.

Kingsley obruszył się.

- Ale wciąż jest potrzebna osoba do pilnowania Canal Market - nie przystał na pomysł Syriusza.

- Ja tam pójdę - powiedział Artur. Miał w oczach ten błysk, który pojawiał się tylko w momencie, gdy miał możliwość obcować z mugolskimi wynalazkami.

- Niczego nie kupuj - upomniała go Molly.

- Nie kupię - obiecał Artur.

- Stawiam pięć galeonów, że kupi - wyszeptał Remusowi Syriusz.

- Nie zakładam się - odszeptał Remus. - Na pewno bym przegrał.

Molly spojrzała na nich groźnie. Remus nie wiedział, czy to przez to, że usłyszała ich rozmowę, czy to przez ich ciasteczkowy konflikt.

- Tak więc, mamy plan. Bądźcie, proszę, na swoich pozycjach o dziesiątej w niedzielę, w mugolskich ubraniach. Postarajcie się być niepozorni.

- Mugolskie ubrania to moja specjalność - oznajmił radośnie Syriusz. - Będzie ekstra.

Niepozorni - powtórzył Kingsley, patrząc sugestywnie w stronę Syriusza. Najwidoczniej nie tylko Remus miał w głowie idee, jak wyglądają ulubione mugolskie ubrania Syriusza.

- Tak jest - burknął Syriusz. - Nic krzykliwego. Meh.

- Może moglibyśmy wspólnie pójść kupić jakieś mugolskie ubrania, Remusie? - zaproponowała Nimfadora z wymuszoną radością.

- Może pożyczyć moje! - powiedział Syriusz, nim Remus miał w ogóle szansę odpowiedzieć. - Mam ich mnóstwo.

- Może powinieneś pozwolić jemu decydować o tym, czego chce! - powiedziała Nimfadora, niezbyt przyjaźnie.

- Właściwie - powiedział niekomfortowo Remus. - Już mam wszystko, czego potrzebuję. Miałem swego czasu mugolskich krewnych.

Syriusz i Nimfadora skrzywili się do siebie.

Remus podejrzewał, że to będzie bardzo długi weekend.

***

Najwidoczniej pomysłem Syriusza, by nie rzucać się w oczy, były żółte spodnie w kratę, buty motocyklowe, T-shirt zespoły Devo i skórzana kurtka, mająca w sobie więcej naszywek, niż skóry. Remus wywróciłby oczami, ale biorąc pod uwagę fakt, że Mundungus ubrał hawajską koszulę i jodhpury, miał wrażenie, że nie ma na co narzekać.

(Remus starał się nie być świadomym tego, że Syriusz właściwie wygląda całkiem seksownie i ujmująco w swoim przebraniu, i że przypomniały mu się dzięki temu Stare Dobre Czasy. Syriusz po prostu nie trafił w sedno ich "niepozorności".)

- Już nie mamy 1981-go - nie mógł się powstrzymać.

- Oczywiście, że nie - zgodził się Syriusz. - A o co ci chodzi?

Remus pozwolił sobie zmierzyć wzrokiem jego ubranie.

- Te ciuchy są ponadczasowe, stary - odparował Syriusz. - Ewidentnie nie znasz się na modzie.

- Ewidentnie - zadrwił.

- Jesteś niemiły, bo musisz nosić polówkę.

- Biedny ja - zgodził się Remus.

- Myślę, że wyglądasz nieźle, Rem - powiedziała Nimfadora

- Myślę, że wyglądasz nieźle, Rem - powiedziała Nimfadora. Właśnie się zjawiła, łącząc prostą, krótką sukienkę w kolorze fuksji z szarym kardiganem. Jej włosy miały kolor niepozornego brązu, ale był to głęboko kasztanowy odcień, nie ten mysi brązowy, który miała na głowie przez ostatnie kilka miesięcy. Wyglądała całkiem ładnie.

- Dzięki, Dora - powiedział z uśmiechem. - Ty też ładnie wyglądasz.

- Cóż, myślę, że powinniśmy już iść - powiedział głośno Syriusz, chwytając jego ramię. - Nie chcemy przegapić żadnego momentu nielegalnej działalności, jaka mogłaby się wydarzyć.

- Może moglibyśmy późnej pójść razem na lunch? - zasugerowała Dora z wymuszonym uśmiechem. - Za rogiem jest fajne miejsce z indyjskim jedzeniem.

- To byłoby nierozsądne, gdybyśmy opuścili nasze posterunki - zaoponował Syriusz. - Powinniśmy sobie kupić jedzenie w zwyczajnym sklepie.

- Pozwólmy sobie na improwizację - powiedział Remus, próbując udobruchać obydwoje. - Wszystko zależy od tego, jak szybko uda nam się znaleźć artefakty.

- Dobry pomysł, Rem - powiedziała Dora, wzdychając. - Bądź ostrożny, dobrze?

- Ja się nim zaopiekuję - powiedział Syriusz, popychając go w stronę wejścia do Starego Miasta.

Udało mu się jeszcze usłyszeć Dorę, mamroczącą:

- Nie uspokoiłeś - zanim znaleźli się za daleko, by słyszeć coś więcej.

- Więc teraz jesteś Rem, tak? - głos Syriusza brzmiał na zgaszony.

Remus wzruszył ramionami. To nie tak, że kazał jej teraz tak na siebie mówić.

- Ubrała się tak dla ciebie - dodał nadąsanym głosem.

- Ubrała się tak dla misji.

- To była dużo droższa sukienka, niż te, które zwykle zakłada w takich okolicznościach - zaobserwował Syriusz.

Remus tego nie zauważył. Nigdy nie był w sklepie, który był wystarczająco elitarny dla tego, co Syriusz nazywa "drogim", więc szczerze powiedziawszy nie miał pojęcia, jak rozpoznać drogie ubrania od tych całkiem zwyczajnych. Dla niego wszystkie wyglądały tak samo.

Ale tym, na co zwrócił uwagę, był fakt, że Syriusz nigdy nie brał udziału w misji, będąc w jednej grupie z Nimfadorą. Skąd on mógł wiedzieć, jak zwykle się ubiera na takie okazje?

Zmarszczył brwi na kolejną nie mającą żadnej logiki informację, którą Syriusz podejrzanie się z nim dzielił.

- Nigdy nie widziałeś, co Dora nosi podczas misji - powiedział ostrożnie.

- Na pewno widziałem - odparował Syriusz.

- Nigdy nie byłeś jej partnerem - powiedział Remus. - Nie ma takiej opcji, żebyś wiedział, w co się ubiera.

- Ja... widziałem ją... w okolicy - wyjąkał Syriusz. - I na pewno ty mi wspominałeś...

- Nie wspominałem - powiedział Remus. - Nigdy nie mówiłem ci o tym, w co była ubrana. Wciąż mówisz takie dziwne rzeczy. Komentujesz sytuacje, o których nie masz prawa nic wiedzieć. Coś przede mną ukrywasz.

- Nie, ja... - panika na twarzy Syriusza powiedziała Remusowi wystarczająco.

- Ty naprawdę coś ukrywasz.

- Ja... - Syriusz gestykulował ręką w taki sposób, który zwykle Remus uznałby za zabawny, gdyby nie dobijający kontekst tego, co Syriusz próbował mu powiedzieć. - Posłuchaj, ja po prostu strasznie się o ciebie martwiłem, okej? - powiedział, zamiast wyjaśnienia. - Wszystko, co zrobiłem, robiłem tylko i wyłącznie z troski.

- Co... ty... co ty zrobiłeś?

- W pewnym sensie, jakby, miałem na ciebie oko. Gdy się ukrywałem. Po prostu musiałem się upewnić, że z tobą wszystko w porządku.

Szpiegowałeś mnie? - spytał Remus z niedowierzaniem.

- Mówisz to w strasznie negatywnym sensie - powiedział Syriusz.

Szpiegowałeś mnie - Remus był zbyt przerażony, by zrobić coś innego, niż powtórzyć swoje słowa.

- Bardziej obserwowałem z zatroskaniem - powiedział obronnie Syriusz.

- Co, do jasnej cholery! - Remus czuł, jakby temperatura nagle wzrosła o kilka stopni. Było mu gorąco, niekomfortowo i chyba miał zawroty głowy.

Jeśli Syriusz obserwował go wtedy, gdy wszyscy myśleli, że ten nie żyje... to musiał go widzieć w jego najbardziej żałosnej postaci. Był świadkiem tego, jak Remus marnieje i za nim tęskni. Może nawet słyszał, jak Remus o nim mówi na głos. Czy powiedział coś żenującego? Och, Merlinie, na pewno coś takiego powiedział. Syriusz najpewniej wiedział.

Syriusz najpewniej wiedział o wszystkim.

Czy to dlatego nagle zaczął zwracać na niego tak dużo uwagi? Czy to dlatego nagle się zdystansował, by być w stosunku do niego bardziej rozważnym i uważnym? Czy Syriusz go przejrzał i teraz było mu go żal?

Czy to dlatego Syriusz był tak wrogo nastawiony do Dory?

Nagle wszystko zaczęło nabierać sensu. Jeśli Syriusz wiedział, że Remus był w nim głupio zakochany, to nie trudno było wydedukować, że jego bycie miłym dla Dory sprowadzało się jedynie do dania jej kosza. I z racji, że Dora była jedynym żyjącym członkiem jego rodziny, z którym Syriusz miał dobre relacje, byłoby to zrozumiałym, gdyby stał się wobec niej nadopiekuńczy. Z pewnością doprowadzało go to do szału, widzieć, jak jego kuzynka jest ośmieszana przez jego "przyjaciela".

Syriusz najpewniej był na niego zwyczajnie wkurzony, ale było mu go żal. Remus nie potrafił wymyślić bardziej boleśnie tragicznej kombinacji.

Cholera, jasna cholera!

Było źle. Bardzo źle. Tak bardzo, strasznie źle.

- Proszę, nie bądź na mnie zły - błagał Syriusz. - Ja po prostu...

Remus wyciągnął rękę, by przerwać Syriuszowi.

- Nie mogę... - zaczął Remus. - Mam na myśli, nie potrafię... Ja... Muszę pomyśleć.

- Lunatyku - powiedział desperacko Syriusz. - Ja nie chciałem wcale...

- Powinniśmy się rozdzielić - powiedział Remus, starając się nie patrzeć Syriuszowi w twarz. - Powiedziałeś, że to miejsce jest ogromne. Będziemy w stanie więcej zobaczyć, gdy się rozdzielimy. My... zobaczymy się za kilka godzin.

- Ale, Lunatyku...

Remus nie dał mu szansy skończyć. Skręcił w stronę jednej z wielu przypominających labirynt uliczek. Prawie wpadł w wielki posąg konia z brązu i nawet tego nie zauważył. Jak miał cokolwiek zauważyć, gdy myślami znów był w tych ponurych czasach? Jak miał się skupić na tyle, by znaleźć teraz czarnomagiczny artefakt?

Wszystko zostało zaprzepaszczone.

***

Syriusz pobiegłby za Remusem, ale aktualnie jego ciało odłączyło się od mózgu i nie przyjmowało żadnych rozkazów.

Patrzył bez nadziei, jak jedyna ważna w jego życiu osoba odchodzi po jego żałosnej wymówce i znika w tłumie turystów.

Czy Remus w ogóle wróci?

Teraz zniszczył wszystko po całości. Ale jak bardzo źle było? Czy było tak źle, że Remus już mu tego nie wybaczy? Czy właśnie sprawił, że już nigdy nie będzie między nimi jak dawniej?

Kurwa.

Syriusz nie czuł siły w nogach. Doczłapał gdzieś i usiadł przy stoliku najbliższego bistro.

Dlaczego zawsze musiał wszystko zepsuć?

To było jego winą, że James zaufał Peterowi i wszystko poszło do diabła. To było jego winą, że nie było go, gdy Harry dorastał i musiał wychowywać się u swojej nienawidzącej go rodziny, a Remus musiał przetrwać te wszystkie lata całkiem sam. To było jego winą, że wpadł za zasłonę i umarł. I choć wszystkich to zasmuciło, nie umiał się nawet odkupić, wracając do żywych. Najwyraźniej jedynym, co mu wychodziło, było krzywdzenie wszystkich wokół siebie.

Ale jak miałby cokolwiek zmienić? Jak miałby przetrwać ten czas, nie mogąc sprawdzić, co się dzieje z Harrym i Remusem? Jak miałby widzieć ich cierpienie i je ignorować? To nie było jego winą, że nie mógł im się nawet pokazać!

Kłujący ból przeciął jego wnętrze z taką intensywnością, jakiej nie czuł od tej okropnej halloweenowej nocy piętnaście lat temu. Osunął się bardziej na klejącym stoliku i schował twarz w dłoniach.

Kurwa.

Dlaczego Hermiona w ogóle przywróciła go do życia? Był katastrofą. Powinien się jej słuchać.

Och.

Chwila.

Hermiona.

Hermiona będzie wiedziała, co powinien zrobić. Jeśli jego problemy wzrosły do takich rozmiarów przez to, że jej nie słuchał... to doskonałym sposobem, by to wszystko naprawić, było po prostu jej teraz posłuchać.

Musiał z nią porozmawiać!

Ale jak? Był na terenie mugoli. Nie było tu żadnej sowiej poczty ani dostępnej sieci fiuu. Zmarszczył brwi i rozejrzał się wkoło. Budki wokół niego były wypełnione ludźmi. Nie było szans, by mógł użyć magii i zostać niezauważonym. Pokręcił się chwilę po okolicy, aż nie znalazł znaku, mówiącego o toalecie i wślizgnął się do tego pomieszczenia. Wspiął się na sedes w taki sposób, by nie było szans, by ktokolwiek mógł zobaczyć jego znikające stopy, gdy teleportował się do Dziurawego Kotła. Stamtąd transport siecią fiuu do Hogwartu był banalnie prosty.

- Syriusz!

Wyraz szczęścia na twarzy Harry'ego w momencie, gdy go rozpoznał, trochę go podniósł na duchu. Nagle poczuł się źle z tym, z jak egoistycznych pobudek się tam znalazł i że nie jest tam po prostu, by odwiedzić swojego chrześniaka. Będzie musiał to wkrótce nadrobić.

- Cześć, Harry - powiedział Syriusz z udawaną radością. - Co u ciebie?

- Wszystko okej, chyba - powiedział Harry, trochę się wahając. - Ostatnio jestem tylko trochę zestresowany.

- Na pewno - przyznał Syriusz, kiwając głową. - Powiedz, Harry, nie ma może w pobliżu Hermiony?

- Jesteś tu, by zobaczyć Hermionę? - spytał Harry z zaskoczeniem.

- Mam do niej tylko szybkie pytanie. I tak chciałem wpaść z właściwą wizytą za parę dni. Co myślisz o opuszczeniu któregoś dnia zajęć i wybraniu się ze mną do Hogsmeade?

Harry'ego twarz rozchmurzyła się.

- To byłoby super - powiedział z radością. - Ale nie wspominaj o tym Hermionie. Oboje dostaniemy ochrzan.

- Nie pisnę ani słówka. Mam z nią do poruszenia zupełnie inny i znacznie mniej ciekawy temat. Mógłbyś ją do mnie przyprowadzić?

- No jasne - odrzekł Harry i zniknął na chwilę. Syriusz przeniósł się bliżej kominka, licząc na to, że nikt go nie zauważy.

Kiedy Harry wrócił razem z Hermioną, ta wyglądała na tak zaskoczoną, jak chłopak, gdy dowiedział się, że Syriusz chce z nią rozmawiać.

- Co się stało? - spytała.

- Możemy, em, porozmawiać na osobności? - spytał niezręcznie Syriusz. - Muszę porozmawiać tylko z Hermioną.

Harry wyglądał na trochę rozczarowanego, ale pokiwał głową i zniknął na schodach, prowadzących do męskiego dormitorium.

- Co się dzieje? - spytała ponownie.

- Potrzebuję porady - przyznał Syriusz.

- I niby od kiedy ty słuchasz czyichś rad? - skomentowała.

- Ha, ha - wymamrotał Syriusz. - To poważne. Naprawdę wszystko popsułem. Remus dowiedział się, że go obserwowałem i kompletnie ześwirował.

- To całkiem rozsądna reakcja - powiedziała. - To co robiłeś, było za bardzo inwazyjne. I mówiłam ci, że to zły pomysł.

- No wiem! - lamentował Syriusz. - Wiem, że to był zły pomysł! Ale jest już za późno, by to zmienić, czyż nie? Co powinienem zrobić teraz?

Hermiona zamyśliła się.

- Cóż... On na pewno czuje, jakby jego prywatność została mu odebrana. W tej sytuacji odrobina przestrzeni byłaby najlepszym, co mógłbyś dla niego zrobić. Musisz pozwolić mu na nowo odbudować jego własne granice.

Syriusz zmarszczył brwi.

- Ale on ma jeszcze wyżej postawione granice, niż ktokolwiek, kogo spotkałem w swoim życiu. Jeszcze nigdy nie szanowałem jego granic. Gdybym to kiedykolwiek robił, nigdy nie stalibyśmy się przyjaciółmi!

- Cóż, prawdopodobnie nadszedł czas, żebyś zaczął, jeśli chcesz naprawić jego zaufanie - powiedziała Hermiona. - Przynajmniej na jakiś czas.

- On pewnie będzie mnie unikał - powiedział Syriusz. - Może się nawet wyprowadzić! Hermiono, ja się chyba zabiję, jeśli on się wyprowadzi. Nie jestem w stanie mieszkać w tym domu całkiem sam. Oszaleję. Muszę mu wytłumaczyć, dlaczego zrobiłem to, co zrobiłem! Ale jak mam to zrobić, jeśli pozwolę mu mnie unikać?

- Może powinieneś napisać do niego list? - zasugerowała Hermiona z sympatią wypisaną na twarzy. - Wtedy będziesz mógł się wytłumaczyć bez naruszania jego granic.

- A co, jeśli go nie przeczyta? - zmartwił się Syriusz. - Mam przeczucie, że go nie przeczyta.

- Jeśli tak się stanie, to poczekaj jakiś czas i napisz kolejny - powiedziała. - Ale nie wszystko na raz. Myślę, że powinieneś dać mu tę przestrzeń. Profesor Lupin jest bardzo zamkniętą osobą i jeśli zrobisz to zbyt nagle, możesz tylko powiększyć tę przepaść między wami.

Syriusz westchnął głęboko.

- Pieprzyć to wszystko, chyba masz rację - oparł głowę na zagłówku i zamknął oczy. - Nienawidzę twojej odpowiedzi, ale prawdopodobnie trafiłaś w punkt. Pieprzyć to.

- Jeśli to cię interesuje, myślę, że ci wybaczy - powiedziała miło. - Jeśli dasz mu przestrzeń i zbytnio nie zestresujesz.

- No nie wiem - wymamrotał zrozpaczony Syriusz. - Dał mi już tak wiele drugich szans. Każdemu kończy się kiedyś cierpliwość.

- Cóż, miejmy nadzieję, że dziś się to nie stanie - powiedziała Hermiona. - Powodzenia, Syriuszu.

***

Syriusz mało ochoczo powrócił do Starego Miasta Camden, ale misja była ostatnią rzeczą, o której myślał. Chciał, by ten okropny dzień już dobiegł końca, żeby móc jeszcze raz zobaczyć Remusa i dowiedzieć się, jak zły na niego był. Chciał już zacząć pisać swoje przeprosiny.

Wędrując, pogrążony w myślach o Remusie, przeglądał miriady eklektycznych sklepów i straganów. Było tam wiele interesujących rzeczy na sprzedaż. Wiele z nich było rzeczami, które w jego mniemaniu mogłyby zainteresować Remusa.

Jego uwagę przykuło stoisko z domowymi cukierkami i zatrzymał się, by kupić paczkę dla Remusa. Kilka sekund później dostrzegł sprzedawcę książek i zatrzymał się ponownie, grzebiąc w starych, zakurzonych woluminach, które z pewnością spodobałyby się Remusowi. Powtrzymał się jednak przed ich kupieniem.

Nie możesz go zasypać prezentami, skarcił się. Trzymaj się rady Hermiony.

Następne stoisko, które przykuło jego uwagę, bardzo dobrze pasowało do rady Hermiony. Znalazł się przed budką z artykułami papierniczymi. Rzędy pięknych papeterii i fantazyjnych długopisów idealnie nadawały się do tego, co musiał zrobić.

Jeśli mam napisać Remusowi przeprosiny, pomyślał Syriusz, to mogę to przynajmniej zrobić na klasycznej papeterii. Remus uwielbia takie rzeczy.

Wziął ozdobny papier i uśmiechnął się. Został sprowadzony z Florencji lub innego szanowanego miejsca i miał na brzegach wijące się, średniowieczne wzory.

- Doskonale - powiedział do siebie. - On to pokocha.

Jego wzrok przykuł piękny kryształowy kałamarz wypełniony złotym atramentem.

- Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś tak wspaniałego w mugolskim sklepie - zadumał się. Wyciągnął rękę, żeby lepiej się przyjrzeć.

A potem zupełnie nic już nie widział

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potajemny Pocałunek #2 - "Wzloty i upadki"

Dorastanie - Rozdział drugi

Dorastanie - Rozdział dziesiąty