Obserwator #7 - Kłopoty z Komunikacją | wolfstar

 W tym rozdziale jest scena +18, jeśli chcesz ją pominąć, będzie się rozpoczynała w ten sposób:

%%%

***

%%%

i tak samo kończyła. :)

***

Syriusz obudził się z paskudnym bólem głowy, czując zapach smażonych kiełbasek. Przez moment nie był pewien, gdzie jest. Jakimś cudem obudził się w Norze? Od kiedy pod Grimmauld Place 12 pachniało przygotowywaniem posiłku? I to smacznego posiłku? Razem z Remusem żyli do tej pory na zamawianych posiłkach i rzeczach niezbyt trudnych do przygotowania. Jak tosty.

Może Molly znów wprosiła się do środka, by ich torturować, pomyślał z rozpaczą. Zastanawiał się, czy w ramach protestu nie spędzić całego dnia w pokoju, ale powstrzymywanie się od dobrego jedzenia na kacu było zbyt dużym wyzwaniem. Ze zrezygnowaniem zszedł na dół.

Molly nie było w kuchni. Był tam tylko Remus. Remus i dwa talerze wypełnione po brzegi English Breakfast. Syriusz sapnął ze zdziwienia.

- Co... co to jest? - spytał.

- Pomyślałem, że w twoim stanie przyda ci się zjeść coś normalnego - odpowiedział Remus z uśmiechem. - Wypiłeś wczoraj bardzo dużo ognistej whisky.

- Ty umiesz gotować? - spytał z zaskoczeniem Syriusz.

Remus wzruszył ramionami.

- Żyłem sam przez ostatnie piętnaście lat. Musiałem nauczyć się karmić.

Nie wyglądasz, jakbyś się karmił, pomyślał Syriusz.

- No, tak, ale... Nigdy wcześniej nie widziałem, byś to robił.

- Rzadko jestem w nastroju na to - przyznał Remus. - Nieczęsto mam chęci się starać. Proste rzeczy też są pożywne. I... - kaszlnął, wyglądając na zażenowanego. - ...Tańsze.

Och, pomyślał z żalem Syriusz. Chodzi o pieniądze.

- Nie mieliśmy żadnego z tych składników - zauważył, patrząc głodnym wzrokiem na rozłożone jajka, mięso, fasolę, pomidory i pieczarki. - Mam nadzieję, że kupiłeś to wszystko za moje pieniądze.

Remus wzruszył ramionami i nie odpowiedział.

- Kawa czy herbata? - spytał miast tego.

- Oba? - odpowiedział Syriusz po chwili zastanowienia.

Remus zaśmiał się.

- Jak sobie życzysz - powiedział, kierując się z powrotem do kuchni.

To "jak sobie życzysz", połaskotało Syriusza w brzuch, gdy starał się nie zagłębiać zbytnio w tych słowach, doszukując się w nich drugiego dna.

- Wow - powiedział Syriusz, kierując się za swoim zadziwiająco radosnym przyjacielem. - Musiałeś mieć wczoraj naprawdę dobrą randkę.

Remus odwrócił się do niego, gdy wstawił wodę w czajniku, a jego radosny uśmiech trochę przygasł.

- Było w porządku - odpowiedział. - Nie pamiętasz wczorajszej nocy, co?

Syriusz próbował przypomnieć sobie te zdarzenia, ale nie był za bardzo w stanie do niczego dotrzeć.

- Erm - utknął. - Wydaje mi się, że wróciłeś wcześniej, niż się spodziewałem? I było też... picie. A potem... nie wiem. Stało się coś potem?

- Nie - powiedział Remus, wrzucając torebkę herbaty do pustego kubka. - Nic się nie stało. Tylko rozmawialiśmy.

- Zapomniałem czegoś ważnego? - spytał Syriusz, nagle czując się nieswojo.

- Nie przejmuj się tym - powiedział Remus, odprowadzając go z powrotem do stołu. - Jedz. Zaraz przyniosę napoje.

Syriusz usiadł przy stole, a to nieswoje uczucie tylko się wzmocniło. Ale zachęcający zapach śniadania szybko owładnął jego umysł.

- Galopujące hipogryfy - jęknął Syriusz, z zapałem wkładając sobie smażone jajko do ust. - Ukrywałeś to przede mną.

- Nigdy mnie nie prosiłeś, bym ci coś ugotował - odparł beztrosko Remus. Siedział z dwoma kubkami po herbacie naprzeciwko niego, przed chwilą wracając z trzecim, pełnym kubkiem.

- Żałuję moich decyzji - przyznał Syriusz. - Ale mogłeś mi powiedzieć.

- Wtedy musiałbym zawsze gotować - powiedział Remus. - Nigdy nie mówiłem, że to lubię. To była dla mnie zawsze strata czasu. Cała ta praca tylko po to, by wszystko zniknęło w ciągu kilku minut, nie zostawiając nic po sobie.

Wzruszył ramionami.

- Zostałaby tylko moja dozgonna adoracja - powiedział Syriusz, z kiełbaską nabitą na widelec.

- Cóż - Remus wziął łyk herbaty. Jego własne jedzenie wciąż było nietknięte. - To byłby dobry układ.

Syriusz poczuł, jak stopa Remusa dotyka go pod stołem, ale minęła chwila i już tego nie czuł. Nagły przypływ motyli w brzuchu sprawił, że pożałował szaleńczego tempa, w jakim pochłonął swoją porcję jedzenia. Było mu trochę niedobrze.

Czy to był przypadek?

Siedzieli przy potwornie dużym stole.

Syriusz spojrzał na Remusa, ale jego twarz przedstawiała kompletną obojętność i nie wskazywała na to, aby cokolwiek się wydarzyło. Remus ze spokojem smarował sobie grzankę masłem.

- Więc... umm... - Syriusz myślał nad jakimś tematem do rozmowy, który byłby w stanie odwrócić jego uwagę od tego, w jak szaleńczym tempie nagle biło jego serce. - Jak nauczyłeś się tak dobrze gotować? - spytał. - Brałeś jakieś lekcje?

- Pracowałem w kilku mugolskich restauracjach, próbując sobie trochę dorobić - powiedział Remus. - Byłem tu i tam.

- Och - Syriusz zmarszczył brwi. Naprawdę nienawidził przypominać sobie, że nie było go przy Remusie, gdy ten go najbardziej potrzebował. - Nie wiedziałem, że pracowałeś na kuchni. Czym się jeszcze zajmowałeś?

- Po trochu wszystkim, tak naprawdę - powiedział Remus, wzruszając ramionami. - Pracowałem w kilku sklepach, tych mugolskich i czarodziejskich. Okazało się, że to dużo prostsze, utrzymywać posady w tych mugolskich, bo nie robili się zbyt podejrzliwi z powodu moich nieobecności. Byłem przez moment freelancerem. Dawałem korepetycje. Pracowałem w rekrutacji. Parę razy też na budowie. Byłem kurierem... o czymkolwiek byś pomyślał, zapewne to robiłem.

- Nie musisz już robić nic z tych rzeczy, wiesz - powiedział Syriusz. - Moje pieniądze należą też do ciebie.

- Nie jestem tu, by być twoim pasożytem, Syriuszu - odparł z lekkością Remus. - I tak już wystarczająco dużo mi dajesz, pozwalając mi tu mieszkać.

- To nie jest wystarczająco - nalegał Syriusz. - Nie powinieneś w ogóle musieć tego robić.

- Tak właściwie, niektóre z tych rzeczy mi się podobały - powiedział Remus. - Nauczanie do mnie pasowało.

- Tak, założę się że tak było - zgodził się Syriusz. - Ale jeśli masz problem ze znalezieniem pracy...

- Dumbledore daje mi wynagrodzenie za branie udziału w misjach Zakonu Feniksa - powiedział Remus. - Nie musisz się martwić.

- Dobry człowiek - powiedział Syriusz, czując się trochę lepiej.

- Najlepszy - zgodził się Remus.

- Ale nie podobały mi się niektóre z misji, na które cię wysyłał - dodał Syriusz.

- Były niezbędne.

- Nie bardziej, niż twoje bezpieczeństwo - nie zgodził się Syriusz.

- Wygranie wojny jest ważniejsze, niż czyjekolwiek bezpieczeństwo.

Nie twoje, pomyślał Syriusz. Nie twoje, ani nie Harry'ego.

- Ty byś postąpił tak samo - dodał Remus.

- Tak, ale... - ja się nie liczę, pomyślał Syriusz.

- Nie jesteś zbędny - powiedział ostro Remus, nim Syriusz był w stanie skończyć.

- To dyskusyjny temat - nie zgodził się Syriusz. - Więc... masz w planach więcej ekscytujących randek? - spytał masochistycznie, zmieniając temat.

- Nie w najbliższej przyszłości - odpowiedział Remus.

- Tonks pewnie by się ucieszyła, gdybyś ugotował dla niej coś takiego - wymamrotał Syriusz.

- To raczej byłby dla niej błędny sygnał.

Syriusz nagle podniósł spojrzenie. Remus patrzył na niego.

- Jak to? - spytał.

- To by nie było zbyt miłe, robić wokół niej takie gesty - powiedział Remus. - Ani nic podobnego. Raczej jasno się wyraziła i ja całym sercem się z nią zgadzam.

- Czekaj. Nie jesteście razem? - spytał z zaskoczeniem Syriusz.

- Już o tym rozmawialiśmy, ostatniej nocy - przypomniał mu Remus z namalowanym uśmiechem.

- My... rozmawialiśmy?

- Byłeś raczej oburzony - poinformował go Remus.

- Byłem?

- Właściwie, chciałeś bronić mój honor - powiedział Remus.

- Ja... uch... - Syriusz poczuł się niepewnie. Co dokładnie powiedział, gdy był pijany? Czy coś wygadał? Remus już wiedział? On sobie... właśnie sobie z niego żartował... prawda?

Remus nie robi takich rzeczy... czyż nie?

Syriusz przyjrzał się uważnie swojemu przyjacielowi i doszedł do wniosku, że by mu tego nie odpuścił. Oboje byli Huncwotami. To nie miało znaczenia, że Remus wyrósł na kogoś dużo bardziej odpowiedzialnego, nie można tak po prostu wyrzec się swojej prawdziwej natury.

O, nie.

- Um, co jeszcze mówiłem? - Syriusz przygotował się na usłyszenie upokarzającej odpowiedzi.

- Och, tylko trochę o słuchanych chętnie przez człowieka syrenich opowieściach - odpowiedział Remus. - To było całkiem pouczające.

- Hmm, tak. To totalnie w moim stylu - wymamrotał Syriusz. - ...A coś jeszcze?

Remus wziął łyk herbaty i zagryzł to fasolą.

- Może jeszcze kilka innych rzeczy - powiedział wymijająco.

Och, cholera, pomyślał Syriusz. Zdecydowanie coś chlapnąłem. On już wie, on już wie, on już wie.

Twarz Remusa nie zdradzała niczego. Ale Syriusz znał go zbyt dobrze. Wiedział coś kluczowego i dobrze się z tym bawił.

Co powinien zrobić? Mógł dalej naciskać lub udawać, że nie wie o co chodzi.

Bardzo chciał wybrać tę tchórzliwą opcję i zmienić temat. Ale był Gryfonem, do cholery, a to był Lunatyk i on prawdopodobnie oszaleje, nie dowiadując się, co on wie.

Wziął pokrzepiający łyk kawy, pozwalając, by ciepła porcelana, stykając się z jego palcami, ukoiła jego nerwy.

- Rozwiń to, proszę.

- Och, wiesz, chwaliłeś tylko moją siłę wilkołaka - powiedział Remus, ze spokojem w głosie. - Wydawało ci się, że będę potrafił zajmować się, em, rekreacyjnymi czynnościami całą noc.

- Och - powiedział Syriusz. Po cichu modlił się, by piekarnik nagle zaczął się palić, wywołując pożar w całym domu, byle tylko nie musieli kontynuować tej rozmowy.

- Oczywiście doprecyzowałem, że moja randka nie poszła do końca w tym kierunku - mówił dalej Remus, pomału krojąc kiełbaskę i pomidora w niedorzecznie malutkie kawałeczki.

- Dobrze - powiedział słabo Syriusz.

- Co oczywiście pozwoliło mi podsumować, że ze mną i z Dorą to koniec - oznajmił Remus.

- Przykro mi to słyszeć - wymamrotał Syriusz. Oczywiście, nie było mu przykro - po prostu wydawało mu się to dobrym komentarzem.

- Mi nie - powiedział radośnie Remus. - Zwłaszcza, gdy zaoferowałeś mi swoją osobę w zamian za nią.

- Ja... zrobiłem to? - Syriusz odłożył swój kubek i osunął się na krześle, mając nadzieję, że z tej perspektywy z jego ust przestanie się wydostawać kompletny bełkot. - Zaproponowałem siebie?

Remus pokiwał głową.

- Twoje wyznanie naprawdę chwyciło mnie za serce. Było poruszające.

- Ja... uch... - Syriusz desperacko próbował to sobie przypomnieć. Jak mógł zrobić coś tak znaczącego i po prostu o tym zapomnieć?!

Cóż. Przynajmniej Remus nie ześwirował.

Chyba, że tak naprawdę świrował, ale bardzo dobrze to maskował. Remus był potwornie dobry w maskowaniu rzeczy.

Cholera!!

- Już nigdy więcej się nie napiję - wymamrotał do siebie w konsternacji. - Więc... - zaczął, biorąc do ręki widelec i bawiąc się nim niezręcznie. - Co ty, uch, co odpowiedziałeś na te wszystkie rewelacje?

- Nic - odparł spokojnie Remus.

- Nic?

- Wiesz - powiedział Remus, biorąc kolejny łyk herbaty. - Ciężko byłoby mi odpowiedzieć, biorąc pod uwagę fakt, że nie zrobiłeś nic takiego. Jestem okrutnie zawiedziony, doprawdy.

Syriusz rozdziawił usta ze zdziwienia.

- Co? Ty... - zaczął. - Mówisz, że...

- Choć zapraszałem cię z otwartymi ramionami - westchnął Remus z żalem. - Praktycznie mnie miałeś, jak na tacy. I nie powiedziałeś ani słowa.

- Chwila - Syriusz wciąż miał z szoku rozdziawione usta. - Chwila, chwila. Ty...

- Jeśli tylko źle cię nie zrozumiałem - powiedział Remus z krzywym uśmiechem. - To mogłoby sprawić, że między nami byłoby trochę niezręcznie.

- Mówisz, że mnie podpuszczałeś, bym wykonał jakiś krok w twoją stronę - upewnił się Syriusz. - I jesteś zawiedziony, że nie załapałem? To jest to, co chcesz mi powiedzieć, tak?

- Cóż, tak naprawdę nie powinienem cię winić, byłeś pijany - powiedział Remus. - Ale teraz nie jesteś pijany, prawda?

Syriusz przełknął ślinę. Czy to była nutka nerwowości, którą usłyszał w jego głosie? Czy to się działo naprawdę? Remus nie byłby na tyle wredny, by dalej to ciągnąć, gdyby to był tylko żart, prawda?

Z pewnością nie.

Na pewno?

Na pewno?

- Całkiem trzeźwy - potwierdził Syriusz. - Zdecydowanie całkiem trzeźwy.

- To dobrze - powiedział Remus. Wstał i obszedł stół, by znaleźć się tuż obok Syriusza. Zaczął się nad nim pochylać. - Możesz to przerwać w każdej chwili.

Zastygł, kilka centymetrów od twarzy Syriusza.

- Dlaczego, do diaska, miałbym do przerywać?

Twarz Remusa rozbłysła w lekkim uśmiechu, a jego oczy zapłonęły z nadzieją.

- Dobra odpowiedź, Łapo - wyszeptał, nim pochylił się na tyle, by go pocałować.

Syriusz natychmiast wyciągnął ręce i objął ramiona Remusa, bojąc się, że jeśli nie chwyci się tej chwili zbyt mocno, to okaże się, że to wszystko to tylko pijackie wyobrażenia.

To zdecydowanie nie były wyobrażenia.

Ramiona Remusa były twarde i ciepłe pod jego palcami. Jego policzki pokryte lekkim zarostem były szorstkie. Jego usta były miękkie i ani przez chwilę się nie wahały. Smakował jak herbata z mlekiem i pomidory, i Syriusz całkowicie się temu poddał.

Syriusz wypuścił z ust przeciągły, uległy jęk i próbował przyciągnąć ich bliżej siebie. Co chyba nie było zbyt dobrym pomysłem, biorąc pod uwagę fakt, że Remus niestabilnie się nad nim pochylał. Remus poruszył się lekko, ale utrzymał balans. Pociągnął Syriusza do góry, dzięki czemu mogli się w siebie wtopić.

Ramiona Remusa zjechały nieco niżej i objęły go w pasie. Syriusz wcisnął się w niego, z zaciekłością obejmując też jego.

Nie był z nikim, odkąd został zesłany do Azkabanu. Ale nawet wcześniej, to nigdy nie wyglądało tak, jak teraz. Ciało Remusa wpasowywało się w niego idealnie, każda część ciała, którą się stykali, tak komfortowo zapewniała go, że tu jest jego miejsce. Syriusz wiedział, że tego chce, ale przekonanie się, jak oszałamiające jest to naprawdę, zbiło go z pantałyku.

Jak, do cholery, potrafiłem wytrzymać trzydzieści siedem lat swojego życia bez całowania Lunatyka?, pomyślał w oszołomieniu.

Remus miał najwidoczniej takie same przemyślenia, zważając na to, z jaką mocą go całował. Syriusz z zapałem to odwzajemniał; wplótł palce we włosy Remusa, ssąc jego dolną wargę, eksplorując wnętrze ust najlepszego przyjaciela zębami i językiem.

- Cholernie świetne - westchnął, gdy w końcu się rozdzielili.

- Dobrze powiedziane - zgodził się Remus, tracąc oddech.

- Powinniśmy to zrobić wcześniej.

- Chciałem to zrobić już gdy mieliśmy po czternaście lat - przyznał Remus.

- Co... jak dawno temu? - spytał z zaskoczeniem Syriusz.

- Może wcześniej - odpowiedział Remus.

Chryste, Luniaku, szkoda, że o tym nie wiedziałem.

- Nie wiem, czy byłbyś wtedy zainteresowany - powiedział całkiem szczerze Remus. Opuścił rękę wzdłuż ciała Syriusza i zatrzymał na jego biodrze. - Byłbyś?

- Ja... Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia - przyznał Syriusz. - Jeśli bym wiedział, nasz pocałunek na pewno byłby taki, jak teraz. Ale, kto wie. Trochę byłem wtedy idiotą.

- Nadal jesteś - prychnął Remus. - Ale na szczęście, lubię to w tobie.

- Szczęśliwy ja - powiedział Syriusz, wpijając się ponownie w jego usta.

- Więc - dodał, gdy Remus niechętnie znów go od siebie odsunął. - Czy dobrze pamiętam, że mówiłeś coś o tym, że masz siłę wilkołaka? Chciałbym zgłębić ten temat.

Remus zaśmiał się.

- To konkretnie ty to powiedziałeś, tak dla jasności.

- Cóż, powinniśmy to sprawdzić, żeby wiedzieć, czy mam rację.

- Byle nie w kuchni - powiedział z uśmiechem Remus.

- Nie - zgodził się Syriusz. - A przynajmniej nie tym razem.

Złączył swoją dłoń z dłonią Remusa i popchnął go w stronę schodów.

Tamtego ranka nie zdążyli już wrócić i skończyć śniadania, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało.

***

- Och! Jeszcze nie poznałeś Camellii! - Molly Weasley chwyciła Syriusza za ramię i pociągnęła w stronę młodej kobiety z miodowo brązowymi włosami.

- Cześć - powiedziała przyjaźnie.

- No cześć - powiedział entuzjastycznie Syriusz. Pochylił się i pocałował dłoń Camellii. - Jesteś tak urocza jak kwiat, po którym cię nazwano.

Camellia zarumieniła się i zachichotała.

Stojący za nimi Remus przewrócił oczami, ale ani Molly, ani Camellia, tego nie dostrzegły.

- Molly powiedziała mi, że lubisz motocykle - powiedziała Camellia, próbując podjąć jakiś temat do rozmowy.

- Och, tak - Syriusz pokiwał głową. - Szaleje za nimi. Ale musiałem swój oddać, gdy zostałem aresztowany. Jeszcze się nie rozglądałem za zastępstwem. Powinienem się za to zabrać.

- Aresztowany? - przyjazny uśmiech Camellii delikatnie osłabł. - Molly mi o tym nie wspominała.

- Naprawdę? Ciekawe czemu. Cóż, w takim ominęła cię naprawdę fascynująca historia. Mamy wiele do porozmawiania!

Camellia zrobiła bardzo subtelny krok w tył.

- Był aresztowany za morderstwo - dodał pomocnie Remus. - Ci ludzie zniknęli kompletnie z powierzchni ziemi. Potworna sprawa. W jednej minucie wszyscy po prostu sobie stali, a w następnej: puf - Pokazał dłońmi eksplozję. - Pewnie czytałaś o tym w gazetach.

- Och - powiedziała, patrząc to na Syriusza, to na Remusa ze zmarszczonymi brwiami. - Ty jesteś tym Syriuszem.

- Jedynym i niepowtarzalnym - Syriusz wyszczerzył się i puścił jej oczko. - A powiedz, proszę, masz może jakąś tkaninę ze wzorem z motocyklami? To by świetnie wyglądało na świątecznym swetrze.

- Ja... och... nie, nie wydaje mi się. Musiałabym sprawdzić... właściwie, czemu tego nie zrobić. Ja teraz, będę już szła. Żeby, ech. Poszukać takiego wzoru.

Camellia pospiesznie odeszła i zniknęła w tłumie rozmawiających ze sobą kobiet w salonie Molly.

- Syriuszu - powiedziała Molly z dezaprobatą. - Przestań to robić!

- Co, pytać o wzory tkanin? - spytał niewinnie Syriusz. - Ale myślałem, że to spotkanie kółka krawieckiego.

- Ty konsekwentnie odstraszasz każdą dziewczynę, którą ci przedstawiam.

- To wcale nie tak - nie zgadzał się Syriusz. - Ja po prostu mówię im całą prawdę, szczerze pokazuję im to, kim naprawdę jestem.

- W nieodpowiednim czasie i nieodpowiednim miejscu - wytknęła mu Molly. - Powinieneś popracować nad swoim rozgadaniem i zostawić trochę informacji na później, jak już cię lepiej poznają.

- Ale gdzie w tym zabawa? - spytał radośnie Syriusz. - Hej, z tą chyba jeszcze nie rozmawiałem.

Molly westchnęła i podeszła z nimi do kolejnej kobiety; ta miała szmaragdowo zielone oczy i boba w kolorze ciemnego blondu.

- To jest Maureen - powiedziała ze zrezygnowaniem Molly. - Maureen, to jest Syriusz.

- Witaj, Syriuszu - powiedziała radośnie Maureen.

- Witaj, Maureen, skarbie - odpowiedział Syriusz. - Powiedz, długo zajmujesz się szydełkowaniem?

- Och, tak! - odparła. - Robię to od kiedy byłam mała. Uszyłam tę sukienkę!

Wskazała na swoje ubranie.

- Jest zjawiskowa! - pochwalił ją Syriusz. - Jesteś cholernie fantastyczna. Założę się, że jesteś idealną osobą, którą mogę spytać o radę.

- Oczywiście - uśmiechnęła się szeroko. - W czym potrzebujesz pomocy?

- Cóż, tak się zastanawiałem, nie znasz przypadkiem jakiegoś zaklęcia, które pomogłoby naprawić moje nieskoordynowane dłonie? - spytał Syriusz. - Bardzo chciałbym poprawić moje zdolności motoryczne, bo odkąd wróciłem z martwych, to mam z tym mały problem.

Uśmiech Maureen wyparował.

- Co? - spytała ze zdezorientowaniem.

- Umarłem - powtórzył Syriusz. Podniósł dłoń, by pokazać jej drżenie. - Widzisz? Nie jestem w pełni sprawny, od czasu, gdy to się stało - nie wiem, czy umiałbym utrzymać w dłoniach druty tak, by uratować sobie życie - erm, swoje drugie życie, właściwie. Umieranie zamordowało moją koordynację. Łapiesz? Zamordowało? Ha. Bo właściwie to zostałem zamordowany, no wiesz - przez moją kuzynkę. To było straszne, zdecydowanie tego nie polecam.

- Och - powiedziała Maureen. - Um. Nie. Nie znam żadnego takiego zaklęcia. Może powinieneś spróbować z innym hobby. Może makrama? Tak, myślę, że to by do ciebie pasowało, powinieneś spróbować. Niestety, nic nie wiem na ten temat, więc nie potrafię ci w tym pomóc. Ja tylko... muszę iść, tam. Cześć.

Maureen przeprosiła i całkiem opuściła pomieszczenie.

- Cóż, gratulacje - narzekała Molly. - Wlaśnie z sukcesem odsunąłeś od siebie każdą z moich koleżanek. Nie ma już nikogo, komu mogłabym cię przedstawić.

- To było zbyt proste - powiedział Syriusz.

- To było celowo - Molly zmarszczyła brwi. - Zachowujesz się, jakbyś w ogóle nie chciał poznać potencjalnej partnerki!

- Cóż, bo nie chcę - zgodził się Syriusz.

- Nie rozumiem, dlaczego! - zmartwiła się Molly. - Nie czujesz się samotny?

- Ani trochę - powiedział, szczerząc się. - Remus jest naprawdę świetnym towarzystwem.

Odwrócił się i przyciągnął bliżej Remusa, obdarzając go długim, pełnym pasji pocałunkiem.

- Podejrzewam, że nie byłby zbyt zadowolony, gdybym znalazł sobie dziewczynę - dodał radośnie, gdy się odsunęli

- Podejrzewam, że nie byłby zbyt zadowolony, gdybym znalazł sobie dziewczynę - dodał radośnie, gdy się odsunęli. - Jestem już zajęty.

- Ekstremalnie zajęty - zgodził się Remus, zaborczo przerzucając ramię przez jego ramiona.

Oczy Molly poszerzyły się dwukrotnie i miała problem, by zamknąć usta.

- Ach - powiedziała. Otworzyła i zamknęła usta raz jeszcze. - Cóż. Ach. Erm, no więc.

Skrzyżowała ramiona na piersi i westchnęła.

- Więc. Cóż, dobrze więc! Już rozumiem! Po co właściwie tu przyszedłeś?

- Och, to proste - powiedział Syriusz, wyciągając z kieszeni stos papierów. - Obiecałem Hermionie, że rozdam w jej imieniu te ulotki. Chciałaby zaangażować więcej krawcowych do swojej akcji uniezależniającej skrzaty domowe. W pewnym sensie jestem jej winien parę przysług, biorąc pod uwagę fakt, że gdyby nie ona, w ogóle by mnie tu nie było.

Podniósł w dłoni jedną z ulotek i pomachał nią w powietrzu.

- Oi! - krzyknął ponad zgiełkiem rozmawiających osób. - Czy ktoś tu jest dobry w szyciu malutkich czapeczek?

***

Harry wysunął głowę z kominka i rozejrzał się nerwowo wkoło.

- Syriuszu? - odważył się.

Nie uzyskał odpowiedzi i ostrożnie wszedł do salonu, czując się wyjątkowo niezręcznie. Nie rozmawiał ze swoim ojcem chrzestnym już od kilku dni, od czasu swojej ostatniej wizyty - co normalnie nie zaprzątałoby mu głowy, ale biorąc pod uwagę fakt, że ostatnie słowa, wypowiedziane Syriuszowi (tak zakładał) były wyrazem zdrady w najczystszej postaci - nie potrafił myśleć inaczej, niż że to milczenie było celowe.

Czuł się trochę źle z tym, co powiedział. Ale Syriusz był uparty, a Harry wiedział co nieco na temat bycia upartym na własnym przykładzie. I nie było trudno odgadnąć, jakiego rodzaju pchnięcia będzie potrzebował, by faktycznie zacząć działać w odpowiednim kierunku. Harry powiedział jedynie takie słowa, które jego samego by zmotywowały.

Ale czy to zadziałało? Czy jedynie skrzywdził Syriusza niepomiernie? Jeśli Syriusz powziąłby w tym celu jakieś kroki, do Harry'ego doszłyby chyba jakieś słuchy?

Czy Syriusz był za bardzo na niego zły, by mu powiedzieć, że poszedł za jego radą?

- Syriuszu? - zawołał ponownie, wspinając się po schodach.

- W kuchni - Harry zlokalizował głos Lupina z dolnej części domu.

Cóż, cokolwiek Syriusz zrobił, lub czego nie zrobił, przynajmniej nie odstraszyło to Lupina, pomyślał zachęcająco Harry. Wiedziałem, że by go nie wystraszył.

Czuł taką ulgę, gdy to do niego dotarło, że prawie całkowicie stracił czujność w chwili, gdy wchodził do kuchni i w rezultacie nie zauważył talerza, lecącego w kierunku jego głowy.

- Gaah! - krzyknął Harry, gdy antyczna porcelana eksplodowała kilka centymetrów od jego ucha.

- Wygląda nieźle - wymamrotał Syriusz, rzucając kolejnym talerzem o ścianę.

- Co, do diabła? - powiedział Harry, odsuwając się na bok.

- Nie musisz ich pierw rozbijać - powiedział Lupin, wzdychając ze zmęczeniem. - Możemy je przetransfigurować nietknięte.

- To absolutnie najistotniejsze, bym najpierw je rozbił - oznajmił Syriusz, następny rzut celując tym razem niebezpiecznie blisko głowy Lupina. - Potrzebuję terapeutycznych korzyści.

Lupin uchylił się i zmiótł z blatu kawałki potłuczonej ceramiki.

- Chciałbyś się napić soku dyniowego? - spytał zwyczajnie Harry'ego, obracając szklankę do góry nogami i wysypując z niej odłamki.

- Erm, nie, dzięki - powiedział Harry, przyglądając się ostrym kawałkom, które wypadły ze szklanki. - Um, dlaczego tłuczecie zastawę?

- Zdecydowaliśmy, że ją przetransfigurujemy, żeby nie musieć patrzeć przy każdym posiłku na rodzinne motto Blacków - wyjaśnił Lupin. Machnął różdżką na jeden z rozbitych talerzy i tym ruchem przywrócił go do poprzedniej postaci. Naprawionemu talerzowi brakowało pozłacanego herbu, zamiast niego pojawił się na nim jasno niebieski obrazek, przedstawiający psa. - Znacznie lepiej - wymamrotał, odkładając talerz na stos w półce.

- Poprzednie rujnowały mój apetyt - powiedział Syriusz, rzucając miską do zupy w sufit.

- Cóż, cieszę się, że próbujecie uczynić to miejsce bardziej komfortowym - powiedział Harry, próbując wpleść się w rozmowę. Syriusz praktycznie nie był świadom jego obecności, co było raczej złym znakiem.

- Próby uczynienia tego miejsca bardziej komfortowym można porównać do syzyfowych prac - zrzędził Syriusz.

- Mogę wam jakoś pomóc? - spytał Harry.

- Och, myślę, że zrobiłeś już wystarczająco - Syriusz zmierzył Harry'ego mrocznym spojrzeniem.

Mina Harry'ego zrzedła.

- Syriuszu - powiedział z trudem. - Przepraszam.

- Nie przepraszaj - odpowiedział ostro Syriusz. - Jeśli w coś wierzysz, powinieneś się tego trzymać. O to ci chodziło, prawda?

Harry skulił się nieco pod jego bacznym spojrzeniem.

- Tak - westchnął. - Ale niepotrzebnie byłem niemiły. I chcę za to przeprosić.

- Byłeś w tej kwestii gówniarzem - zgodził się Syriusz.

Harry przytaknął z poczuciem winy.

Ale - dodał Syriusz. - Nie jest mi przykro, że taki byłeś. - Lekki uśmiech na jego twarzy przerodził się w szeroki, gdy sięgnął w stronę Lupina i złączył razem ich dłonie. Lupin też się do niego czule uśmiechnął. - Mimo wszystko miałeś rację.

Harry wodził wzrokiem od Lupina do Syriusza i sam też się uśmiechnął.

- Chwila - spytał. - Wy jesteście...?

Obydwoje pokiwali głowami.

- To świetnie! - powiedział szczerze Harry.

- Też tak myślę - zgodził się Lupin.

- Totalnie świetnie - potwierdził Syriusz.

- Hermiona się ucieszy - dodał Harry.

- Tak, jestem przekonany, że ma na ten temat opinię - zgodził się Syriusz. - I myślę, że powinienem przeprowadzić z nią rozmowę na temat dyskrecji, bo zakładam, że sam z siebie nie wpadłeś na to, jak mają się sprawy między nami, mam rację?

Poczucie winy wypisane na twarzy Harry'ego było wystarczającą odpowiedzią.

- Ona tylko chciała pomóc.

- Co, muszę przyznać, jej się udało - powiedział Syriusz, wzdychając. - Więc pewnie nie mogę zbytnio narzekać.

- I tak będzie narzekać - skomentował w stronę Harryego głośnym szeptem Lupin.

Harry zaśmiał się, potakując.

- A żebyś wiedział - potwierdził Syriusz. Przesunął stos talerzy sałatkowych w stronę chrześniaka z szerokim uśmiechem. - Więc... - powiedział radośnie. - Chcesz ze mną potłuc parę talerzy?

%%%

***

%%%

- Ach, tutaj jesteś.

Remus spojrzał znad swojej książki na Syriusza, stojącego u progu drzwi. Był ubrany w piżamę i wyglądał na delikatnie wstawionego.

- To jest mój pokój - czuł się zobligowany, by to podkreślić.

- Cóż - powiedział Syriusz. - To był twój pokój. Nie musi tak zostać. Mój jest większy. Twoje rzeczy by się tam zmieściły. Chyba nie planowałeś tu spać, hmm?

Remus chciał powiedzieć, że on właściwie lubi ten pokój, i że być może to Syriusz mógłby przenieść tutaj swoje rzeczy. Ale prawdę mówiąc Syriusz miał rację: to był dom Syriusza i Remus nigdy nie postrzegał tego pokoju jako naprawdę jego własny, z racji że był jedynie tymczasowym gościem pod Grimmauld Place 12. Choć najwidoczniej już nie był tam tylko gościem. I najwidoczniej Syriusz nie postrzegał już jego obecności jako tymczasowej. Minęło dopiero kilka dni, odkąd ich relacja uległa subtelnej zmianie, a Syriusz zachowywał się tak, jakby ten stan trwał od wieków i mógł takim pozostać na zawsze. Ta prędka pewność w trwałość ich relacji, którą przejawiał Syriusz, była ciężka do pojęcia dla umysłu Remusa. Nie potrafił uwierzyć we własne szczęście i bał się je kwestionować. I jak z jednej strony chciał wpaść w ramiona Syriusza, tak z drugiej czekał na nieuniknione. Jak dużo miał czasu, nim do Syriusza dotrze, co się dzieje i zorientuje się, że popełnił błąd? Co, jeśli ten ogień w pewnym momencie wygaśnie i Syriusz zorientuje się, że tak naprawdę woli kobiety?

(Jak dużo czasu miał, nim któreś z nich umrze?)

- Nie chciałem wychodzić zbytnio wprzód - odparł cicho, odkładając książkę na bok.

- Zawsze możesz to robić - powiedział Syriusz. - Chyba że nie chcesz. Możesz mi powiedzieć, jeśli wolisz spać sam...

W oczach Syriusza czaił się smutek na myśl, że Remus faktycznie mógłby tak powiedzieć. Może Syriusz wcale nie brał tej relacji za taki pewnik, jak zdawało się Remusowi.

- Nie - przerwał mu szybko Remus. - Myślę że już wystarczająco długo w swoim życiu spałem sam.

- Ja też - zgodził się Syriusz. Napięcie na jego twarzy odpuściło słabemu uśmiechowi.

Remus podniósł się i podszedł do drzwi.

- Twoje łóżko jest wygodniejsze - powiedział prowokująco.

- Tylko dlatego, bo ja w nim śpię - odpowiedział Syriusz w podobnym tonie.

Remus parsknął, ale nie odpowiedział.

- Oczywiście - dodał Syriusz, łapiąc jego ramię, wyczuwając, że Remus znów zatapia się w przeszłości. - Nie mam nic przeciwko wypróbowaniu innych łóżek, tak długo, jak ty w nich jesteś.

- Więc nagle ten pokój ci nie przeszkadza? - zaśmiał się Remus.

- Prawie.

Remus chciał rzucić jakimś zadziornym komentarzem, ale jego myśli całkowicie się rozpuściły na widok pożądania, z jakim patrzył na niego Syriusz.

- Erm, tak - powiedział, gdy w jego głowie doszło do zwarcia.

Na szczęście rozmowa nie była tym, co Syriusza w tamtej chwili interesowało. Pochylił się w jego stronę, przyciskając Remusa do framugi drzwi. Remus zamknął na chwilę oczy, skupiając swoją uwagę na tym, jaką sensację wywołuje w jego ciele ciepło ciała Syriusza, to, jak mógł wyczuć każde uniesienie się i opadnięcie jego klatki piersiowej, gdy ten oddychał i ciepło bijące spod jego koszulki od piżamy. Pachniał mchem i drewnem, i może nutką pszczelego wosku. Remus wyciągnął ręce i sięgnął jego pleców, sunąc dłońmi po mięśniach i wystających kościach (które w ciągu ostatnich kilku miesięcy, od powrotu Syriusza z Azkabanu, stały się znacznie mniej odstające, ale wciąż były wyczuwalne.) Położył dłoń na karku Syriusza i wślizgnął palcami w jego włosy, przypominając sobie, jak wiele razy przez te wszystkie lata wyobrażał sobie tę chwilę. I nawet mimo tego, że prawie od tygodnia mógł to bezkarnie robić, wciąż nie dowierzał, że naprawdę to robił. Ale nie było nic udawanego w ciepłych spojrzeniach Syriusza, którymi go darzył odkąd to się zaczęło, ani w reakcjach ciała Syriusza na rzeczy, które robił.

Poczuł, jak jego usta pierzchną delikatnie na wspomnienie kilku intymnych wydarzeń, które miały miejsce przez ostatnie dni, ale ten pociąg szybko się wykoleił, wracając do teraźniejszości przez coś mokrego, prześlizgującego się przez jego szyję.

- Ach! - sapnął odruchowo, natychmiast otwierając oczy. - Łapo! To łaskocze!

- Wybacz - powiedział Syriusz (wcale nie brzmiąc, jakby było mu przykro.) - Chciałem to zrobić już od kilku dni. Nie mogłem się oprzeć.

- Czy ty właśnie polizałeś moją szyję? - spytał Remus.

- Erm, tak? - odpowiedział Syriusz, brzmiąc na trochę bardziej zakłopotanego. - To nie w porządku?

Remus zastanowił się przez chwilę.

- Ym, nie, to jest okej. Po prostu mnie zaskoczyłeś. Możesz spróbować jeszcze raz, jeśli chcesz.

- Na pewno?

- Tak - potwierdził Remus, trochę wątpliwie.

Nie mówiąc już nic więcej, Syriusz pochylił się i polizał obojczyk Remusa. Tym razem podążał inną ścieżką znacznie wolniej, używając więcej siły i nie prowokując łaskotek. Remus odchylił głowę do tyłu, pozwalając Syriuszowi kontynuować wzdłuż jego przełyku i linii szczęki. Syriusz chwycił na moment ustami płatek ucha Remusa, ssąc go lekko, nim zanurzył język we wgłębienie za uchem. Lekkie dmuchnięcie oddechu Syriusza w skórę w tamtym miejscu znów go połaskotało, ale tym razem w przyjemny sposób; sposób, który sprawiał, że wnętrze Remusa się napinało, tak samo jak cała reszta jego ciała.

- Lepiej - sapnął, gdy Syriusz się odsunął. - Teraz było znacznie lepiej. Zdecydowanie powinieneś częściej to ćwiczyć.

- Definitywnie - zgodził się Syriusz, ale tym razem, zamiast liźnięciem dotrzeć do ucha Remusa, dotarł do jego ust. Remus od razu je otworzył i zaprosił jego język do środka, pozwalając mu tańczyć z jego własnym, ssąc go i wkładając z powrotem w usta Syriusza. Syriusz pchnął go mocniej na framugę, i Remus nie był pewien, który z nich to zaczął, ale ich biodra w pewnym momencie pocierały o siebie, jak w tandemie. Czuł, jak obydwaj robią się twardzi, pokusił się o wysunięcie nogi i wsunięcie kolana między uda Syriusza. W odpowiedzi palce Syriusza, zaciskające się do tamtego momentu na ramionach Remusa, zjechały niżej, sunąc w górę i w dół po bokach ciała Lupina, z każdą sekundą podążając niżej, by w końcu zatrzymać się na gumce od spodni. Remus poruszył biodrami tak, by ręka Syriusza dostała się pod elastyczny materiał. Nie trwało to długo, nim palce Syriusza zacisnęły się wokół jego erekcji, a on mógł kontynuować pchnięcia. Ale pożądane tarcie trwało krótko, bo dłoń Syriusza wciąż się poruszała, śledząc połączenie jego nóg i tułowia, ocierając się o wewnętrzną stronę jego ud, drażniąc go wszędzie, tylko nie tam, gdzie najbardziej tego potrzebował. Doprowadzało to Remusa do szaleństwa.

Całe jego ciało wprost płonęło od tego napięcia, jak bardzo on potrzebował, by Syriusz wciąż go dotykał, by dotykał go więcej i mocniej i, Merlinie, dlaczego wciąż mieli na sobie ubrania? Od razu pomyślał, że trzeba to naprawić, siłując się nieporadnie z guzikami koszuli nocnej Syriusza. Najwidoczniej nie szło mu to najlepiej, bo Syriusz nagle przestał wykonywać jakiekolwiek czynności i sam ściągnął z siebie ubranie. Remus nie potrafił nic poradzić na jęk niezadowolenia, który się z niego wydostał, gdy ich ciała przestały się dotykać, co wywołało uśmiech na twarzy Syriusza.

Znów się zetknęli, kierując się w stronę łóżka, próbując zedrzeć z siebie ubrania tak szybko, jak się dało. Remus pchnął Syriusza na pościel i wspiął się na niego, kleszcząc niższego mężczyznę między swoimi ramionami. Jego ciało bardzo chciało potrzeć się o Syriusza, odwzajemnić tę rozkosz i posunąć się dalej. Ale powstrzymywał się, zwalniając tempo, nasycając się tą chwilą. Nigdy nie myślał, że będą z Syriuszem w takiej sytuacji; że będzie naprawdę go dotykać tak, jak tego pragnął od lat. Nie był do końca pewien, czy nie będzie to ich ostatni raz (ale, dobry Merlinie, tak bardzo by chciał, aby nie był), dlatego nie zamierzał sję spieszyć.

Klatka piersiowa Syriusza pokryta była nieco już wyblakłym niebieskim tuszem i Remus pochylił się nad liniami złączonego symbolu pośrodku jego splotu słonecznego. Ten tatuaż zawsze wydawał się Remusowi dziwnym wyborem, zważywszy na fakt, że Syriusz nigdy nie interesował się zbytnio alchemią, ale nie czuł się na tyle komfortowo, by o niego zapytać. Jednak przez ostatnie kilka dni rozmawiali znacznie więcej, a wszystkie tematy tabu, jakie mieli między sobą, powoli się zacierały, pozwalając im teraz rozmawiać z sobą całkowicie szczerze.

- Czemu to wytatuowałeś? - spytał w końcu.

Syriusz prychnął.

- Leżę pod tobą całkowicie nago, a ciebie interesuje tylko ten tatuaż?

- Interesuje mnie wiele rzeczy - zapewnił Remus. Pogłaskał go ręką, pozostawiając Syriuszowi obietnicę większej ilości dotyku.

- Z pewnością - odpowiedział Syriusz z uśmiechem. Jego twarz stała się jednak bardziej poważna, gdy zastanawiał się nad odpowiedzią. - Mam go raczej ironicznie - przyznał. - Jest symbolem łączenia rzeczy, wiesz, praktycznie oznacza zjednoczenie, czy coś, co nie? A ja zawsze funkcjonowałem lepiej w grupie. Jestem raczej towarzyskim typem, nie samotnikiem; lubię przynależeć do rzeczy, jak Huncwotów, oczywiście, to wtedy byłem najszczęśliwszy. Ale w Azkabanie byłem trzymany głównie w odosobnieniu. Więc zrobiłem sobie ten tatuaż, w ramach przypomnienia, jak moje życie zmieniło się w kompletne gówno. Byłem uwięziony z dala od reszty mnie.

- Och - powiedział Remus, a jego nastrój trochę spoważniał.

- Myślę, że inni więźniowie podejrzewali, że to symbol należności do Śmierciożerców czy Armii Grindelwalda, albo czegoś innego równie mrocznego, rozumiesz. Ale w rzeczywistości to był symbol mojej lojalności wobec Huncwotów.

- Byłem w tamtej chwili już ostatnim Huncwotem - zauważył Remus. - Ostatnim, o którym wiedziałeś, że żyje.

- Tak - zgodził się Syriusz. - Tęskniłem za tobą.

- Ja tak samo - powiedział Remus.

- Już się zdążyłem zorientować - odparł Syriusz, znów się uśmiechając.

- A te inne tatuaże, co oznaczają? - naciskał Remus.

- Fajnie wyglądały - odparł prostodusznie Syriusz.

Remus uniósł sceptycznie brwi.

- Naprawdę?

- Nie - powiedział Syriusz. - Ale opowiadanie o nich trochę mi zajmie, a jestem teraz o wiele bardziej zainteresowany robieniem innych rzeczy.

- Och, no tak - zgodził się Remus. - Porozmawiamy o tym kiedy indziej.

Syriusz obrócił ich tak, że teraz to on górował nad Remusem. Owinął wokół niego swoje ramiona, przytulając ich jeszcze bardziej do siebie i pozwalając im o siebie trzeć. Kontynuowali pocałunek, a jego tempo w krótkim czasie stało się szalone i gorące. Remus wślizgnął między nich swoją dłoń i owinął ich prącia, trąc je o siebie. Syriusz zajęczał w jego usta i pchnął mocno w jego rękę. Połączenie ucisku jego dłoni z dociskaniem się do penisa Syriusza było tak podniecające, że musiał w pewnej chwili przestać pocierać dłonią, by nie skończyć tego za szybko.

Luniaku - jęknął protestująco Syriusz.

- Myślałem, że chcesz robić więcej, niż tylko to? - spytał Remus.

Tak - zgodził się Syriusz, lecz mimo to kontynuował ocieranie się o niego, nie potrafiąc odmówić sobie tej przyjemności.

Remus wyplątał się spod niego i zaczął grzebać w szafce nocnej w poszukiwaniu pudełka z lubrykantem, który znajdował się tam od całkiem niedawna (a mimo to był już dość często używany.)

- Jak chcesz to zrobić? - spytał. To było nieco żenujące, przerwać w trakcie to, co robili i zacząć rozmowę, podczas której mieli podjąć decyzję. Ale ich relacja była zbyt świeża, by robić coś już automatycznie, i wciąż z sobą eksperymentowali.

- Obojętne - powiedział gładko Syriusz. - Podoba mi się wszystko, co z tobą robię.

Och, Merlinie. To, co zrobiły z nim te słowa, wypowiedziane przez Syriusza...

- Mi też nie przeszkadza żadna ze stron - zgodził się z nim Remus.

Wpatrywali się w siebie przez kilka uderzeń serc, po czym Syriusz zbliżył się do niego i odebrał mu z dłoni lubrykant.

- Zdecydowanie za długo zajmuje ci myślenie - stwierdził, popychając Remusa do tyłu. Remus pozwolił mu na to i rozchylił nogi tak, by Syriusz mógł się między nimi znaleźć.

Syriusz otworzył pudełko i zanurzył palce w lubrykancie. Jego oczy cały czas wpatrywały się w Remusa, upewniając się, że nie ma w nim sprzeciwu i wszystko okej. (Było z nim dużo lepiej, niż tylko okej.) Remus uśmiechnął się pokrzepiająco i Syriusz zdecydował, by zacząć od włożenia w niego palca. Remus odsunął się nieco, by przyzwyczaić się do intruza, poruszając się, do momentu, w którym nie zaczął czuć się z tym dobrze. Odpowiadał pchnięciom na pchnięcia Syriusza. Sama myśl o tym, że robił to z nim Syriusz, podniecała go prawie tak bardzo, jak fizyczne doznania. Miało w tym też swój udział wspomnienie chwili, gdy ich role były odwrócone, i teraz wiedział już dobrze, jak czuł się wtedy Syriusz... .

Syriusz włożył kolejny palec, a gdy Remus spiął się nieco, owinął drugą rękę wokół jego penisa i zaczął nią poruszać. Opuścił głowę, całując Remusa w brzuch, a potem niżej, nosem dotykając jego miednicy i nóg. Pchnięcia ręki zwalniały nieco, by następnie palce mogły się zająć ściskaniem moszny, i wrócić z powrotem do pchnięć i, Merlinie, Remus nie potrafił myśleć trzeźwo. Jego oddech był przerywany, a ręce ściśnięte na pościeli, gdy pchał do i od Syriusza, będąc w centrum jego uwagi.

- Jestem już blisko - ostrzegł Remus. - Powinieneś już...

Syriusz przerwał mu w połowie zdania.

- Na pewno? - spytał. - Jesteś gotowy?

Remus pokiwał pewnie głową.

Syriusz nie marnował czasu, podnosząc się i wchodząc w niego.

Remus stęknął, będąc już rozepchanym i wypełnionym i bardzo, z całą pewnością, złączonym z Syriuszem.

- W porządku? - upewnił się Syriusz.

Remus pokiwał twierdząco głową, przygryzając wargę. Następnie Syriusz zaczął się poruszać, a Remus w odpowiedzi pchać też w drugą stronę, i przez ten czas Syriusz patrzył na niego z tak intensywnym pożądaniem, że poruszał w Remusie każdy, najmniejszy nerw. Obserwował, jak włosy Syriusza poruszają się wraz z jego miarowymi pchnięciami, a na jego czole zaczynają pojawiać się kropelki potu.

Napięcie w jego ciele zaczęło rosnąć i w niedługiej chwili całe zelżało, gdy zaczął szczytować.

Syriusz zrównał się z jego tempem i gdy Remus zaczął się na nim zaciskać, nie potrzeba mu było ani chwili dłużej, by opaść na niego w bezdechu.

- Cholernie niesamowite - wymamrotał, podnosząc się i odsuwając, leżąc już obok, a nie na, Remusie.

- Nic mi nie mów - zgodził się Remus. Chwycił za różdżkę i pozbył się całego bałaganu jej jednym machnięciem, przykrywając ich następnie kocem. Obrócił się na bok i owinął ręką Syriusza, który przybliżył się do niego, zmniejszając dzielącą ich odległośc.

- Dobranoc, Luniaczku - powiedział Syriusz, ziewając leniwie.

- Dobranoc, Łapo - odparł miękko.

Remus wciąż się uśmiechał, gdy w końcu zasnął, ukojony do snu miarowym oddechem Syriusza.

%%%

***

%%%

- Wow - powiedział Harry, obserwując przetransfomitowany dom. - Zrobiliście naprawdę kawał dobrej robot ppl. Jest prawie nie do poznania.

Syriusz rozpromienił się, oprowadzając Harry'ego, Rona i Hermionę po zrenomowanym, przemienionym Grimmauld Place 12.

- To i tak tylko tymczasowe rozwiązanie - wyjaśnił Syriusz. - Będziemy się stąd zwijać w chwili, gdy skończy się wojna i to miejsce nie będzie już potrzebne.

- Znajdziemy jakąś miłą wioskę za miastem - dodał Remus.

- Bardzo oddaloną od miasta. Z dużą ilością zieleni wokół - zgodził się Syriusz. - Ale skoro nie zapowiada się, by przeprowadzka miała szybko nastąpić, pomyśleliśmy, że dobrze by było zrobić tu coś więcej, niż tylko posprzątać.

- Czy pozostało w tym domu w ogóle coś orginalnego? - spytała Hermiona, zadziwiona współczesnymi dekoracjami i jasnymi kolorami.

- Och, większość rzeczy wciąż składa się z tych orginalnych - zaśmiał się Syriusz. - Po prostu przekształciliśmy to wszystko, by nie wyglądało tak ponuro.

- Wyrzuciliśmy wszystko, co było przeklęte - powiedział Remus. - Lub ze srebra.

Potarł świeżą ranę na swym ramieniu, powstałą w wyniku incydentu ze srebrnym świecznikiem, który na niego spadł, gdy otwierał zakluczoną szafę.

- Ale i tak nie widzieliście jeszcze najlepszej części - dodał Syriusz, kierując wszystkich w stronę drzwi do sypialni.

- Czy to nie pokój Remusa? - spytał Harry, gdy otwierali drzwi.

Stosy podręczników akademickich, które wcześniej wypełniały to pomieszczenie, zniknęły. W ich miejscu leżały znacznie mniejsze stosiki magazynów o Quidditchu i raczej ozdobna, choć pusta, klatka dla ptaków.

- Przeniosłem swoje rzeczy - wyjaśnił Remus. - Pomyśleliśmy, że tobie ten pokój przyda się bardziej, niż mnie, biorąc pod uwagę... - urwał i zakaszlał, zawstydzony.

- Jeśli w ogóle chcesz tu mieszkać - dodał niepewnie Syriusz. - Wiem, że musisz mieszkać ze swoją ciocią i wujkiem. Ale może przez jakąś część wakacji...

- Tak! - oznajmił Harry, nie dając Syriuszowi skończyć. - Tak, bardzo chcę, kiedy mogę się wprowadzić? - wyszczerzył się i objął swojego ojca chrzestnego. Jednak jego uśmiech zaczął blednąć, gdy się od niego odsuwał.

- Co się dzieje? - spytał Syriusz, od razu wyłapując tę ekspresję na jego twarzy. - Ten ci się nie podoba? Możesz sobie wybrać inny pokój... W zasadzie, technicznie cały ten dom jest twój, czyż nie? Możesz mieć którykolwiek chcesz... .

- Nie - powiedział naprędce Harry. - Ten jest świetny. Po prostu... - zerknął na Hermionę i Rona, którzy odwzajemnili jego pełen dyskomfortu wzrok.

- Cóż... - powiedział niepewnie Harry. - Po prostu... - przerwał znów, ewidentnie nie chcąc powiedzieć Syriuszowi wprost, o czym myśli, co zupełnie do niego nie pasowało.

- Co jest? - spytał bardziej stanowczo Syriusz.

- Po prostu nie chcę, żebyś miał nadzieję na to, że będę tu jakoś często - przyznał w końcu Harry.

- Przecież wiem, że szkoła zajmuje ci większość czasu - powiedział lekko Syriusz, choć podejrzewał, że Harry wcale nie miał na myśli szkoły. - I masz jeszcze inne rodzinne zobowiązania...

- Nie o to chodzi - przyznał Harry. - Ja mam... - spojrzał na Hermionę, jakby doszukując się tego, czy powinien kontynuować. Pokiwała głową. - Mam pewnego rodzaju projekt. Od Dumbledore'a. I nie jestem jeszcze do końca pewien, ale wydaje mi się, że będzie kolidował ze szkołą i ze wszystkim. I nie umiem po prostu określić, czy w najbliższym czasie w ogóle będę w pobliżu.

Syriusz zesztywniał.

- Projekt? Od Dumbledore'a? - spytał poważnym tonem.

- Tak - potwierdził Harry. - Żeby powstrzymać Voldemorta.

- Wiem. Potrafię sobie wyobrazić, jakiego rodzaju projekt Dumbledore kazałby ci wykonać - powiedział mrocznie Syriusz. - I się na to nie zgadzam! Powiedz mu, żeby ktoś inny się tym zajął.

- Nie mogę! - oznajmił Harry. - To muszę być ja.

- Oczywiście, że nie musisz! - nie zgodził się Syriusz. - Spójrz, wiem, że Dumbledore jest dobry w przekonywaniu innych, że los całego świata leży w ich rękach. Wyciąga to z rękawa dość często. Zrobił to Lunatykowi z tymi okropnymi misjami z wilkołakami - Syriusz skrzywił się i wskazał kciukiem Remusa. - Ale tak naprawdę tak nie jest. Ktoś inny mógł się mierzyć z Greybackiem. I czymkolwiek jest to, co chciałby, żebyś zrobił, z pewnością może zostać zrobione przez kogoś, kto już ukończył szkołę i nie zaprzepaści tym swojej przyszłości.

- Syriuszu - powiedział Harry, głosem wyraźnie mówiącym "właśnie dlatego nie chciałem ci powiedzieć". - To naprawdę muszę być ja. To nie był pomysł Dumbledore'a. Jest przepowiednia...

- To nonsens - przerwał mu Syriusz. - Są tysiące przepowiedni, które się nie spełniły. To zbyt niebezpieczne, by pokładać w nich wszystkie nadzieje.

- Nieważne, czy ta przepowiednia jest prawdziwa, czy nie. Voldemort myśli, że jest, a to jedyne, co się liczy. Będzie próbował mnie zaatakować, więc to ja muszę zaatakować pierwszy. Nie za bardzo mam wybór w tej kwestii, Syriuszu. Albo ja, albo on.

- W takim razie, nie musisz robić tego sam, co?

- Nie będę sam - zapewnił go Harry. - Mam Rona i Hermionę.

- I mnie i Remusa - powiedział przekonywująco Syriusz.

- Zdecydowanie - zgodził się natychmiast Remus. - Pójdziemy z wami. Możemy pomóc.

- Nie jestem pewien, czy powinienem wam o tym mówić - powiedział Harry. - To tajemnica.

- Więc nie zdradzaj nam szczegółów - powiedział natychmiast Remus. - Po prostu pozwól nam być z wami i pomóc, w razie potrzeby.

- Co o tym myślisz? - Harry odwrócił się do Hermiony.

- Cóż... - zastanowiła się. - Syriusz wie wiele przydatnych rzeczy. Pomógł mi ulepszyć wiele zaklęć. A Profesor Lupin jest najlepszą osobą, ze wszystkich, znających magię obronną. Zapewne bardzo by pomogło, gdyby też z nami poszedł.

Następnie Harry spojrzał na Rona, który pokiwał twierdząco głową.

- No dobrze... - odparł niepewnie. - Dobrze - kontynuował, z większą pewnością. - Możecie pomóc. Jeśli muszę iść, możecie iść razem ze mną.

- Masz jak w banku, że wybierzemy się z tobą - rzekł Syriusz. - Cokolwiek będziesz musiał zrobić, zadbamy o to, by nic się nikomu nie stało. Zadbamy, by wszystko było w porządku.

Harry spojrzał w oczy swojego ojca chrzestnego, widząc tam niezaprzeczalną pewność siebie. Odwrócił się, widząc takie samo spojrzenie na twarzy Remusa. Spojrzał na dwójkę swoich przyjaciół, przypominając sobie każdą straszną sytuację, z której pomogli mu znaleźć wyjście. I wiedział, że mają rację.

Wszystko będzie w porządku.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Potajemny Pocałunek #2 - "Wzloty i upadki"

Dorastanie - Rozdział drugi

Dorastanie - Rozdział dziesiąty